Michael Jackson - Invincible (2001)

Dyskusje na temat działalności muzycznej i filmowej Michaela Jacksona, bez wnikania w życie osobiste. Od najważniejszych albumów po muzyczne nagrody i ciekawostki fonograficzne.

Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, LittleDevil

Jak oceniasz tę płytę?

1
2
0%
2
8
2%
3
17
4%
4
73
17%
5
140
32%
6
193
45%
 
Liczba głosów: 433

Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Skąd: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Michael Jackson - Invincible (2001)

Post autor: Lika »

No już nie "bojkotujcie" tak SUNrise ;-), która przyznała "publicznie", że nie przepada za tą piosenką - cóż przynajmniej nasze słoneczko jest oryginalne, odważne i ma własne zdanie :war: (co zresztą widać doskonale po wielu innych jej postach) A że ja akurat sama taka jestem, więc bardzo to w ludziach cenie :-)

P.S. Ja również kocham Break Of Dawn :party:


Przyznam, że początkowo poczułam się nieco "dziwnie" :wariat:, po przeczytaniu opinii Yoli :-o. Dla mnie to ścisła czołówka, jeśli chodzi o Invincible - a nawet ballady Michaela jako takie, w przekroju jego nieprzeciętnej kariery. Ze zdecydowanie negatywnym odbiorem tego utworu spotkałam się po raz pierwszy... i tak oto, nie znasz dnia ani godziny, gdy coś może Cię zadziwić ;-)
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

Invincible..... dlaczego za tą płytą nie przepadam?
Prawda jest taka, że o tej płycie mówiło się więcej przed jej wydaniem niż po. Zanim się ukazała mówiło się dosyć dużo w radiu, w prasie, że MJ nagrywa nową płytę. Sam Michael, który często zapewniał, że "niczego jeszcze nie widzieliśmy, że najlepsze jeszcze przed nami itp. blablabla... ", starał się nadać jej duży rozgłos, wielu ludzi spodziewało się więc co najmniej wydarzenia na skalę "Thrillera". Mówiło się, że MJ dzięki tej płycie odzyska starych fanów... a tym czasem stało się inaczej. Wierni fani spragnieni jakichkolwiek nagrań pognali do sklepów po Invincible (sama kupiłam ją w dniu premiery). Ale ci, którzy słuchali Jacksona kiedyś... raczej nie. Dzięki tej płycie Michael na pewno nie zyskał sobie zbyt wielu nowych fanów o ile takowych w ogóle. Znam wielu ludzi, którzy lubią jego muzykę, chociaż nie nazywają siebie fanami, ludzi, którzy kupili Invincible, i którzy po paru jej przesłuchaniach stwierdzili, że nie są już w stanie dłużej jej słuchać, bo ich zanudziła. Ja sama też się nieco zawiodłam Invincible... trochę nie tego oczekiwałam. Co prawda jest na niej parę genialnych utworów których słuchać uwielbiam (Whatever Happens, Unbreakable, The Lost Children, Privacy ), ale są też takie które mnie nudzą. Break of dawn, Butterflies itp. r'n'b - mam wrażenie jakbym słuchała jakichś Destiny's Child czy Ushera a nie Michaela Jacksona. To są utworki do których nie jestem w stanie się przekonać i których nie słucham. A Break of Dawn jest wyjątkowo nie do przetrawienia.

Nawiązując do tego co napisała Lika. Gdyby Michael miał w przyszłości nagrywać tylko takie kawałki (jeśli chodzi o ballady)... Więc gdyby miał nagrywać takie piosenki to ciężko byłoby mi słuchać jego nowych nagrań. Na całe szczęście jest i zawsze będzie "stary" MJ, z genialnymi płytami, które kocham wszystkie od "Off The Wall" do "Blood On the Dancefloor".
Invincible, jeśli chodzi ściśle o moje gusta muzyczne jest najsłabszą i najbardziej monotonną płytą jaką do tej pory nagrał. Może i MJ chciał dobrze, włożył w nagranie tej płyty dużo czasu, pieniędzy, serca i czułości..., ale co za dużo to nie zdrowo. Michael zdecydowanie przesłodził tę płytę. Sztuczność chwilami aż z niej kipi. Fanom może trudno to dostrzec, bo fani to fani... Ale dajcie komuś do posłuchania (komuś kto nie słucha Jacksona) np. płytę Dangerous i Invincible i zobaczcie, która z nich mu się bardziej spodoba. Jestem prawie pewna, że będzie to ta pierwsza. Dużo ludzi (nie fanów), słuchających różnej najróżniejszej muzyki, często twierdzi, że lubi stare nagrania Jacksona. A kto lubi nowe? Raczej niewielu.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
MMarjory
Posty: 153
Rejestracja: śr, 20 kwie 2005, 17:30
Skąd: lubuskie

Post autor: MMarjory »

No to może i ja się wypowiem...
'Thriller', 'Bad', 'Dangerous' (od Heal the world wszystko się zaczęło :love:), 'HIStory' i 'Blood on the dancefloor' to płyty, których słucham z prawdziwą przyjemnością, a zwłaszcza te trzy pierwsze. Znalazłam w nich coś niezwykłego, w żaden sposób nieprzerysowanego.
Jeśli chodzi o 'Invincible', przyznam bez bicia-nie mam tej płyty. Ona jest... taka inna niż wszystkie. Słyszałam utwory z tej płyty kilka razy, ale słuchanie żadnego z nich nie sprawiło mi prawdziwej przyjemności. To nie jest ten sam Michael, to nie jest ta sama muzyka, to jest nie ten sam głos. Mam wrażenie, że Michael stara się tu za wszelką cenę gonić za jakąś muzyczną modą, podporządkować się trendom, to wszystko wydaje mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie... Sam wokal pozostawia wiele do życzenia, to nie ten sam, krystaliczny głos z nutka magii, który znam z lat 80 i 90. Coś jest nie tak. Milenium moim zdaniem nie służyło Michaelowi. Może jestem zbyt surowa, ale jeśli pewnego dnia mnie nie olśni :wariat: to wątpię, żebym kiedykolwiek kupiła tę płytę.
Co do Break Of Dawn to raczej nie utknęła mi szczególnie w pamięci.
Byc może powinnam się bardziej zagłębić w tę płytę, ale jakoś nie mam ochoty... OK, ale to jest tylko moje zdanie, wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że jeśli Michael coś w najbliższym czasie przygotuje, to to będzie coś naprawde wyjątkowego....
i tak na podsumowanie: Michael, pamiętam Ciebie z tamtych lat....
Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Skąd: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post autor: Lika »

Hmm... SUNrise, nie chce to już pisać elaboratów na temat Invincible, bo mówiliśmy o tym setki razy. Szanuje fakt, że ktoś ma odmienne zdanie, tylko wydaje mi się, że Invincible nie można zestawiać z zadną inną płytą Michaela, bo ona jest kompletnie... zupełnie... skrajnie... całkowicie... inna :wariat:, od wszystkiego, co MJ do tej pory zrobił! Nie powiem, że to najlepsza - ale na pewno najambitniejsza płyta, jaką zdarzyło mu się nagrać! I wydaje mi się, że właśnie to wielu z Was boli. Chcieliście pop, dostaliście niekomercyjny soul. Trochę taki powrót do początków kariery, do mniej popowego brzmienia z okresu Thrillera, czy jeszcze wcześniejszych nagrań z braćmi. Odbiór tej płyty zależy tak naprawdę od indywidualnego nastawienia ludzi, którzy po nią sięgną... od tego, czy pozwolą Jacksonowi być genialnym artystą-twórcą próbującym swych sił w różnych gatunkach muzycznych, czy swoje oczekiwania ograniczą tylko do tego, co sugeruje przydomek king of pop...
Mi na pewno łatwiej było "zrozumieć" tą płytę już na starcie, gdyż mam o tyle komfortową sytuację, że w środku jestem "czarna" (czytaj. soul i r'n'b i gatunki pokrewne fascynują mnie od niepamiętnych czasów)
Natomiast w przypadku osób takich jak np. SUNrise (fascynacja G'n'R, Velvet Revolver itp.) mógł nastąpić "konflikt interesów". Tak to wygląda w moim odczuciu.
Mam wielu znajomych-nie fanów, którzy (pod moim wpływem, powiem nieskromnie ;-)) pokochali Vince'a i nie mogą się od tego albumu odkleić!
Ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo go nie znają! Bo zawiodła promocja, bo mają sentyment do jego "starych" kawałków poprzez wzgląd na własne dzieciństwo i młodość, tego niestety nijak nie da się przeskoczyć... Media skutecznie "obrzydziły" społeczeństwu Jacksona. Tak, Thriller, Bad, Dangerous... to były czasy, Michael był jeszcze taaki ładny, no i nie był pedofilem... :surrender:. To przykre, ale wydaje mi się, że ten mechanizm tak działa. Szczerze, materiał zawarty na Vince'u (nawet jeśli nie jest wybitny)zasługuje na trochę więcej szacunku i uwagi, niż zostało mu swego czasu poświęcone. Przynajmniej połowa tego, czym uraczają nas wspaniałe stacje radiowe i telewizyjne nie dorasta owej płycie do pięt i dobrze o tym wiecie! (macie jakieś typy na letni przebój tego roku :wariat:...??) Obawiam się mocno, że dzisiaj Michael mógłby wydać genialną album i... zostać zignorowanym (obym się myliła :surrender: ) Nie jestem już taka przekonana, czy muzyka rzeczywiście ma w sobie taką siłę, by obronić się sama...
Czegoż brakuje, choćby We've Had Enough? Czy nie jest to dla Was pretendent do światowego przeboju?? Powtarzam raz jeszcze ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo nie dano im szansy, by mogli go polubić, by potrafili się do niego przyzwyczaić, nauczyli akceptować... bo gdzieś głęboko w głowach mają zakodowane, że stary Michael jest "cacy", a nowy musi być "be" Ludzie mają taką dziwną naturę, że boją się nowości, ufają natomiast temu, co już znają... :wariat:
Często podobnie jest z filmami. Przykład? Ot choćby Dirty Dancing. Część pierwsza-wiadomo klasyka, więc wszyscy pieją hymny pochwalne. Oglądali już ze 20 razy, umieją każdą kwestię na pamieć... ale dalej będą się zachwycać. A wznowienie... hmm, znam wielu takich, co jeszcze filmu nie widzieli, a już z góry zakładają, że musi być gorszy, bo jest "nowy..."
Ja tam bardzo lubię obie części-nawet porównywać ich ze sobą nie chce, bo skrajnie są różne i poza tytułem właściwie niewiele mają wspólnego, kto widział ten wie... Dwójka ujęła mnie świeżością, spontanicznością, a przede wszystkim niewiarygodną muzyką! Gorąco polecam ten film - naprawdę wciąga:-)
Nawet mój tata z chęcią do końca obejrzał, choć raczej unika tego typu "muzycznych" projektów. A ludzie jak ludzie... dalej będą gadać, że pierwsza część jest lepsza, tak samo jak będą powtarzać do znudzenia, że "stary" Michael Jackson był fajniejszy, choćby nie wiadomo co się działo i choćby nie wiadomo jakie cuda jeszcze stworzył, bo tak mają "zaprogramowane" w komputerkach własnych mózgów...
Jak mnie to dobija... :surrender:
Awatar użytkownika
la_licorne
Posty: 296
Rejestracja: sob, 12 mar 2005, 14:04
Skąd: nie powiem :)

Post autor: la_licorne »

MMarjory pisze:mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie... Sam wokal pozostawia wiele do życzenia, to nie ten sam, krystaliczny głos z nutka magii, który znam z lat 80 i 90. Coś jest nie tak. Milenium moim zdaniem nie służyło Michaelowi. Może jestem zbyt surowa, ale jeśli pewnego dnia mnie nie olśni :wariat: to wątpię, żebym kiedykolwiek kupiła tę płytę.
Co do Break Of Dawn to raczej nie utknęła mi szczególnie w pamięci.
Byc może powinnam się bardziej zagłębić w tę płytę, ale jakoś nie mam ochoty... OK, ale to jest tylko moje zdanie, wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że jeśli Michael coś w najbliższym czasie przygotuje, to to będzie coś naprawde wyjątkowego....
i tak na podsumowanie: Michael, pamiętam Ciebie z tamtych lat....
Jejku, ja kocham Invincible zwłaszcza za wokal, moim zdaniem jest genijalny, to najmocniejsza strona tej płyty... Tak... jest inna niż Dangerous czy Bad, i dzięki Bogu... Uwielbiam to, ze każda płyta MJ jest zupełnie inna... Nawet jeśli MJ wyda nową płyte, to możesz być pewna, że nie będzie ona przypominała Dangerous ani żadnej innej płyty... Ja nie chcem drugiego Thrillera czy Dangerous... Invincible zaskoczyła mnie pozytywnie wlasnie dlatego, że była orginalna, zupełnie inna... MJ chcial nagrać płytę z przewagą r'n'b i soul i musimy to zaakceptować, a ze komuś się nie podoba, no trudno...
Ostatnio zmieniony pn, 27 cze 2005, 16:12 przez la_licorne, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
la_licorne
Posty: 296
Rejestracja: sob, 12 mar 2005, 14:04
Skąd: nie powiem :)

Post autor: la_licorne »

Lika pisze:Hmm... SUNrise, nie chce to już pisać elaboratów na temat Invincible, bo mówiliśmy o tym setki razy. Szanuje fakt, że ktoś ma odmienne zdanie, tylko wydaje mi się, że Invincible nie można zestawiać z zadną inną płytą Michaela, bo ona jest kompletnie... zupełnie... skrajnie... całkowicie... inna :wariat:, od wszystkiego, co MJ do tej pory zrobił! Nie powiem, że to najlepsza - ale na pewno najambitniejsza płyta, jaką zdarzyło mu się nagrać! I wydaje mi się, że właśnie to wielu z Was boli. Chcieliście pop, dostaliście niekomercyjny soul. Trochę taki powrót do początków kariery, do mniej popowego brzmienia z okresu Thrillera, czy jeszcze wcześniejszych nagrań z braćmi. Odbiór tej płyty zależy tak naprawdę od indywidualnego nastawienia ludzi, którzy po nią sięgną... od tego, czy pozwolą Jacksonowi być genialnym artystą-twórcą próbującym swych sił w różnych gatunkach muzycznych, czy swoje oczekiwania ograniczą tylko do tego, co sugeruje przydomek king of pop...
No i to właśnie stanowi o niezwykłości tej płyty, w pełni się zgadzam!

Mam wielu znajomych-nie fanów, którzy (pod moim wpływem, powiem nieskromnie ;-)) pokochali Vince'a i nie mogą się od tego albumu odkleić!
Ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo go nie znają! Bo zawiodła promocja, bo mają sentyment do jego "starych" kawałków poprzez wzgląd na własne dzieciństwo i młodość, tego niestety nijak nie da się przeskoczyć... Media skutecznie "obrzydziły" społeczeństwu Jacksona. Tak, Thriller, Bad, Dangerous... to były czasy, Michael był jeszcze taaki ładny, no i nie był pedofilem... :surrender:. To przykre, ale wydaje mi się, że ten mechanizm tak działa. Szczerze, materiał zawarty na Vince'u (nawet jeśli nie jest wybitny)zasługuje na trochę więcej szacunku i uwagi, niż zostało mu swego czasu poświęcone. Przynajmniej połowa tego, czym uraczają nas wspaniałe stacje radiowe i telewizyjne nie dorasta owej płycie do pięt i dobrze o tym wiecie! (macie jakieś typy na letni przebój tego roku :wariat:...??) Obawiam się mocno, że dzisiaj Michael mógłby wydać genialną album i... zostać zignorowanym (obym się myliła :surrender: ) Nie jestem już taka przekonana, czy muzyka rzeczywiście ma w sobie taką siłę, by obronić się sama...
Czegoż brakuje, choćby We've Had Enough? Czy nie jest to dla Was pretendent do światowego przeboju?? Powtarzam raz jeszcze ludzie nie lubią "nowego Michaela", bo nie dano im szansy, by mogli go polubić, by potrafili się do niego przyzwyczaić, nauczyli akceptować... bo gdzieś głęboko w głowach mają zakodowane, że stary Michael jest "cacy", a nowy musi być "be" Ludzie mają taką dziwną naturę, że boją się nowości, ufają natomiast temu, co już znają... :wariat:
hmm... Właściwie to zgadzam się ze wszystkim... :wariat:
Awatar użytkownika
Schmittko
Posty: 412
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:09
Skąd: Katowice

Post autor: Schmittko »

zgadzam się z Liką w 100% :)
[osoby, które znają moje poglądy nt. Invincible mogą dalej nie czytać ;-) ]
Vince'owi można wiele zarzucić - dużo elektroniki, przesłodzona, monotonna, nie odniosła sukcesu... Najgorsza jest chyba ta monotonia. Z tym się zgodzę. Przewaga ballad, więc trudno do niej tańczyć...
Ale uważam, że jest naprawdę genialna, uczuciowa, dopracowana w każdym szczególe, na pewne sytuacje najlepsza ze wszystkiego co Michael wydał, a jej niska popularność bardziej wynika z przyzwyczajeń i jakiejś trudno wytłumaczalnej niechęci niż ze słabszej wartości artystycznej...
Szkoda, że płyta ta kojarzyć się może z klipami, które ją promowały - YRMW i Cry... moim zdaniem to był kiepski wybór. Na pewno nie najlepszy. Zabrakło Unbreakable :]
Awatar użytkownika
Kermitek
Posty: 480
Rejestracja: pn, 28 mar 2005, 15:43
Skąd: Ustronie Morskie taka sobie mieścina

Post autor: Kermitek »

MMarjory pisze:No to może i ja się wypowiem...
'Thriller', 'Bad', 'Dangerous' (od Heal the world wszystko się zaczęło :love:), 'HIStory' i 'Blood on the dancefloor' to płyty, których słucham z prawdziwą przyjemnością, a zwłaszcza te trzy pierwsze. Znalazłam w nich coś niezwykłego, w żaden sposób nieprzerysowanego.
Jeśli chodzi o 'Invincible', przyznam bez bicia-nie mam tej płyty. Ona jest... taka inna niż wszystkie. Słyszałam utwory z tej płyty kilka razy, ale słuchanie żadnego z nich nie sprawiło mi prawdziwej przyjemności. To nie jest ten sam Michael, to nie jest ta sama muzyka, to jest nie ten sam głos. Mam wrażenie, że Michael stara się tu za wszelką cenę gonić za jakąś muzyczną modą, podporządkować się trendom, to wszystko wydaje mi się jakieś takie chaotyczne, to się nie klei, nie płynie... Sam wokal pozostawia wiele do życzenia, to nie ten sam, krystaliczny głos z nutka magii, który znam z lat 80 i 90. Coś jest nie tak. Milenium moim zdaniem nie służyło Michaelowi. Może jestem zbyt surowa, ale jeśli pewnego dnia mnie nie olśni :wariat: to wątpię, żebym kiedykolwiek kupiła tę płytę.
Co do Break Of Dawn to raczej nie utknęła mi szczególnie w pamięci.
Byc może powinnam się bardziej zagłębić w tę płytę, ale jakoś nie mam ochoty... OK, ale to jest tylko moje zdanie, wiem, że o gustach się nie dyskutuje. Mam nadzieję, że jeśli Michael coś w najbliższym czasie przygotuje, to to będzie coś naprawde wyjątkowego....
i tak na podsumowanie: Michael, pamiętam Ciebie z tamtych lat....
Moze sie myle ale ja mam troche inne zdanie o tym.Sama piszesz ze Mj brzmi tu innaczej jest to inna muzyka.I tu sie z toba zgadzam .Nie wiem jak wam to wyrazic ale ktoregos dnia usiadlam i posluchalam jego muzyki od "Off the wall" az po plyte "Invincible" i biorac pod uwage towszystko co dzialo sie w jego zyciu i to ze on zawsze mówi iz jego muzyka jest jakby czescia jego samego jest jego jakby biografia zaczelam sie nad tym zastanawiac i..no coz moze sie myle ale Łaczac to wszystko zauwazylam jedna zecz im bardziej ludzie byli napastliwi im bardziej ludzie obrzucali go blotem, im wiecej wokol niego plotek narastalo tym bardziej jego muzyka byla pelna buntu agresji az doszedl do momentu w ktorym sie niespodziewalam ze kiedykolwiek uslysze z jego ust przeklenstwo, mowie o scream z Janet a potem potem slyszymy cos zupelnie nowego .A powiedzcie sami co szczegolnego wydazylo sie w jego zyciu ? A mianowicie narodzily sie dzieci jego dzieci , otrzymal cos w rodzaju namiastki wlasnej rodziny i nie wazne jakim sposbem.W tym momencie jego muzyka Łagodnieje staje sie subtelna delikatna czula miekka nie wiem jak to okreslic ale ja to nazwalam mianem wiekszej dojrzalosci , mniej buntu wiecej spokoju .kocham ta plyte tak samo jak pozostale. (wyjatek dla mnie stanowia dwie plyty na ktorych mam wrazenie ze Mj' niektore piosenki pchal na sile zaznaczam niektore)Moze dla ludzi z wiekszym temperamentem jest ona poprostu zbyt spokojna za mocno tkliwa .Niestety na to mysle mial wplyw jego stosunek do zycia i zmiany jakie nastapily w jego zyciu.Poprostu stal sie wtedy bardziej delikatny i tyle.Zaznaczam moze sie myle ale tak moglo byc i moge miec tylko nadzieje ze tak jest
Kultura umożliwia rozkwit najpiękniejszych zdolności człowieka
Speechless

Post autor: Speechless »

sunrise czy jak tam Ci zapomnialas o jednym. Invincible ten album mial prawie zerową promocję i co najwazniejsze prawie ZERO wideoklipow. Myslisz ze Thriller odnioslby taki sukces bez super teledyskow?
A swoją drogą jestem tolerancyjny ale jak czytam ze nie lubisz Break OF Dawn i ze jest to jedyny utwor ktory nie lubisz na tej plycie to jestes lekko hmm no dobra nie powiem :smiech: chyba ze muzyke słuchasz na jamniku a to sorry

dodam jeszcze ze co innego byloby mowione gdyby swiatlo dzienne ujrzal teledysk do piosenki Unbreakable z Melem Gibsonem albo do Break Of Dawn... i innych
Awatar użytkownika
M.Dż.*
V.I.P.
Posty: 2792
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 11:50
Skąd: gdzieś z Polski

Post autor: M.Dż.* »

Speechless pisze:sunrise czy jak tam Ci zapomnialas o jednym. Invincible ten album mial prawie zerową promocję i co najwazniejsze prawie ZERO wideoklipow.
No, jak znam SUNrise, to dobra promocja pewnie jest ostatnim czynnikiem, który może sprawić, że jakikolwiek album jej się spodoba ;-)
Speechless pisze: swoją drogą jestem tolerancyjny ale jak czytam ze nie lubisz Break OF Dawn i ze jest to jedyny utwor ktory nie lubisz na tej plycie to jestes lekko hmm no dobra nie powiem :smiech: chyba ze muzyke słuchasz na jamniku a to sorry
:podejrzliwy:
Mimo, że jestem miłośniczką płyty "Invincible", a przede wszystkim takich utworów, jak "Break of Dawn", "Speechless", czy "Whatever Happens", jako fanka SUNrise ( ;-) ) apeluję do uszanowania gustów muzycznych innych :mlotek:
"Everywhere I go
Every smile I see
I know you are there
Smilin back at me
Dancin in moonlight
I know you are free
Cuz I can see your star
Shinin down on me"
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Skąd: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Hmm.. ja też poproszę o uszanowanie gustów muzycznych innych...
Tyle mówicie o tym Break of Down, że zaczęłam się zastanawiać, czy ja to też lubię czy nie.
Po pierwsze, stwierdziłam, ze nie wiem, bo..jakos nie pamiętam tego utwotku :wariat:
No to go sobie włączyłam.
Posłuchałam.
Miłe to było, miłe.
Nagle odkryłam, ze słucham już czegoś innego.
Nie zauważyłam, ze się skończyło :wariat:
Teraz jak pisze tego posta, to stwierdzam, ze chyba powinnam jeszcze raz włączyć, bo..nie wiem o czym piszę.
Znów jej nie kojarzę...
Nie mówię, ze mi się ona nie podoba, nie mówię, ze nie jest ładna.
Ale jakoś, nie ma w sobie tej ikry...
ech.
Awatar użytkownika
MMarjory
Posty: 153
Rejestracja: śr, 20 kwie 2005, 17:30
Skąd: lubuskie

Post autor: MMarjory »

SUNrise, to nam dali popalić glupija
Jeżeli kogoś uraziłam moim postem to bardzo przepraszam, nie chciałam. Mimo, że nie rozumiem waszego zachwytu nad tą płytą, to szanuje Wasze zdanie. Wydaje mi się, że jeżeli lubię Michaela Jacksona jako muzyka i jeżeli podoba mi się większość Jego płyt to wcale nie muszę wychwalać pod niebiosa tej jednej jedynej, która mi akurat nie przypadła do gustu. Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie! Nie jestem ślepo zapatrzoną w Michaela fanatyczką, która kocha wszystko co tylko wychodzi spod jego ręki. Czy to źle, że podoba mi się ten 'cacy' Michael z okresu Bad? To jest własnie mój idol i takiego chcę mieć w sercu na zawsze. Przyznam bez bicia, wole te 'stare' kawałki, takie jak 'Just good friends', 'We are the world' czy ukochane 'Someone in the dark' niż te bardziej współczesne, w których, :wariat: no, nie da rady odnaleźć juz tego Michaela. Być może przekonam się kiedyś do Invincible, ale widocznie to jeszcze nie ten czas.
Awatar użytkownika
Kermitek
Posty: 480
Rejestracja: pn, 28 mar 2005, 15:43
Skąd: Ustronie Morskie taka sobie mieścina

Post autor: Kermitek »

MMarjory pisze:SUNrise, to nam dali popalić glupija
Jeżeli kogoś uraziłam moim postem to bardzo przepraszam, nie chciałam. Mimo, że nie rozumiem waszego zachwytu nad tą płytą, to szanuje Wasze zdanie. Wydaje mi się, że jeżeli lubię Michaela Jacksona jako muzyka i jeżeli podoba mi się większość Jego płyt to wcale nie muszę wychwalać pod niebiosa tej jednej jedynej, która mi akurat nie przypadła do gustu. Chciałam tylko wyrazić swoje zdanie! Nie jestem ślepo zapatrzoną w Michaela fanatyczką, która kocha wszystko co tylko wychodzi spod jego ręki. Czy to źle, że podoba mi się ten 'cacy' Michael z okresu Bad? To jest własnie mój idol i takiego chcę mieć w sercu na zawsze. Przyznam bez bicia, wole te 'stare' kawałki, takie jak 'Just good friends', 'We are the world' czy ukochane 'Someone in the dark' niż te bardziej współczesne, w których, :wariat: no, nie da rady odnaleźć juz tego Michaela. Być może przekonam się kiedyś do Invincible, ale widocznie to jeszcze nie ten czas.
Ja nie wychwalam tez Mj'a pod niebiosa bo np nieznosze a wlasciwie nie trawie jego piosenek takich jak np"Morphine" wogole ta plyta "Blood on the Dance Floor "i "Dangerous"jakos nie przypadly mi do gustu co nie omieszkam wspomniec ze wiekszosc ludzi spiewa na ich czes hymny pochwalne zwlaszcza na D*.Poprostu niektore piosenki sa jak dla mnie pchane kolanem i mam wrazenie ze MJ ich za bardzo nie czuje , nie jest z nimi tak zwiazany emocjonalnie .Uwielbiam za to plyte BAD z sentymentu troche a takze dlatego ze Mj byl w niej swietny oraz HISTORY gdzie MJ byl bardzo zwiazany z nia emocjonalnie i to daje sie wyczuc , mowie tutaj o tej czesci z nowymi kawalkami no i ta "INVINCIble".Sadze ze jest to plyta troche niedoceniona , a jak mowilam jest dlatego taka bo wydazylo sie w jego zyciu wiele dobrych rzeczy ktore mialy wplyw na jego tworczosc.I wcale nie mam wam za zle ze jej niedoceniacie.Sa gusta i gusciki co u mnie widac dokladnie
Kultura umożliwia rozkwit najpiękniejszych zdolności człowieka
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

M.Dż.* pisze:
Speechless pisze:sunrise czy jak tam Ci zapomnialas o jednym. Invincible ten album mial prawie zerową promocję i co najwazniejsze prawie ZERO wideoklipow.
No, jak znam SUNrise, to dobra promocja pewnie jest ostatnim czynnikiem, który może sprawić, że jakikolwiek album jej się spodoba ;-)
Jak już co to SUNrise a nie sunrise. Jeśli chodzi o tę piosenkę to M.Dż.* bardzo dobrze to ujęła. Promocja płyty lub jej brak nie ma tu nic do rzeczy. To, że lubię np. "Beat It" to nie dlatego, że Thriller był dobrze promowany. Chodzi tu bardziej o GUSTA muzyczne. Są ludzie, którzy nie są w stanie słuchać muzyki metalowej, są tacy, którzy nie znoszą rapu, innych nudzi muzyka klasyczna... Ja wychowałam się na klimatach rockowo-metalowych i takiej też muzyki słucham na co dzień do dziś dnia. Michael Jackson jest jednym z niewielu nie rockowych artystów, których cenię i których muzyki słucham.

Nie lubię r'n'b, nie cierpię rapu, nienawidzę disco i wszelkich jego odmian typu polo, nie lubię techno itd... Album Invincible (niestety, oczywiście niestety jeśli chodzi o mnie) jest nagrany pod r'n'b i soul - ja tego nie słucham. To wszystko.

Po drugie. W moim przypadku nie jest tak, że nie jest dla mnie ważne to, co Jackson nagra, jak zaśpiewa, o czym napisze piosenkę, bo czegokolwiek by nie nagrał to ja będę tego słuchać. Niestety nie! Słucham tego co mi odpowiada i co mi się podoba.
Na Invincible jest parę fajnych i mądrych tekstów. A ja cenię Michaela (i każdego jednego artystę) właśnie za treść jaką przekazuje w swoich utworach. Na Invincible są 3 piosenki, które dotyczą MJ'a, o tym jaki to on jest nie do pokonania i że potrzebuje prywatności, a wszyscy inni powinni się czuć zagrożeni. Jest 2000Watts, która jest jaka jest, i jest... 9 piosenek, które dotyczą miłości. Ileż można słuchać o jednym i tym samym. Ja wiem, że to jest muzyka pop, a artyści popularni mają to do siebie (taki Enrique, Britney itp.), że w 90% poruszają w swoich tekstach głównie tę tematykę. Tak jakby nie było innych problemów na świecie. Posłuchaj sobie tekstów... przykładowo U2, posłuchaj Metallicy, oni potrafią pisać mądre teksty o życiu, o prawdziwym życiu, o ważnych problemach, o zwykłych ludziach, o ludzkich tragediach, czasem piszą to w brutalny sposób, ale życie jest właśnie takie, jest cholernie złe i brutalne. Ich teksty skłaniają ludzi do głębokiej refleksji. Ja lubię muzykę, która opowiada o rzeczywistości a nie science-fiction. Wiadomo, że w radiu tego nie puszczą, bo nikt nie lubi słuchać o cierpieniu. Lepiej puścić jakieś tam Bailamos "boskiego" Enrique i podobne pierdoły, a ludzie będą zachwyceni. Normalnie żal mi takich ludzi. Przypomniała mi się taka historyjka. Czytałam ją parę lat temu w jakiejś biografii chyba Led Zeppelin, tylko, że ta historia nie była o nich samych, ale o jakimś początkującym amerykańskim zespole, którym chyba nie wyszło, historyjkę tę opowiadał bodajże Jimmy Page. No w każdym razie, nagrali jakąś piosenkę o czarnych chorych dzieciach. Zabrali kasetę z demo i poszli do stacji radiowej, ale tam powiedzieli im, że "to bardzo wzruszające, ale my chyba takich smutnych piosenek nie chcemy puszczać. Potrzebujemy śmiesznych, słonecznych piosenek o miłości." Poszli do następnego radia i tam usłyszeli to samo. Oto dlaczego w radiu nie puszcza się np. Metallicy (skoro już idę tym torem) - bo ich teksty dla pewnych ludzi są za trudne.

Ale życie niestety nie jest takie proste i nie jest nim tylko miłość i seks. A na Invincible poza Whatever Happens i The Lost Children (i tych które jeszcze wcześniej wymieniłam) właściwie innych o innej tematyce nie ma. Tzn. takich, które dotyczyłyby problemów prawdziwego życia. Takie słodkie landrynkowate balladki dla trzynastolatek naprawdę mnie nie zachwycają. Pokochałam Michaela kiedyś w 1993 r. za Black Or White, pokochałam za Jam, za Why You Wanna Trip On Me, Heal The World, Will You Be There itd... Pokochałam za tę mądrość, za to co mówił ludziom przez swoje teksty, za to co reprezentował swoją postawą. Niewielu popowych artystów ma odwagę mówić w swoich piosenkach o tych rzeczach. Michael miał. A Invincible... spotka mnie jakiś rockman i poprosi, żebym mu przedstawiła problematykę tekstów znajdujących się na tej płycie. Ludzie słuchający rocka gdy chcą się dowiedzieć czegoś o artyście, by się jakoś nakierować pytają najczęściej "a o czym on śpiewa?" I co ja mu powiem. No wiesz, posłuchaj sobie np. Destiny's Child... na Invincible jest prawie to samo.

Po trzecie. To nie jest też tak jak napisała Lika, że stary Michael jest "cacy", nowy "be" , to w ogóle nie o to chodzi. Gdyby MJ zebrał teraz paru dobrych gitarzystów i nagrał rockową płytę i napisał parę przyzwoitych tekstów, to pewnie dla mnie byłaby to najlepsza płyta na świecie, lepsza od Thrillerów i wszystkiego innego. Innym natomiast pewnie by się w ogóle nie podobała. To wszystko zależy tylko i wyłącznie od gustów muzycznych. Czyli od czegoś z czym się człowiek już chyba rodzi, i z czym się utożsamia całe życie.
ObrazekObrazek
mjjgirl
Posty: 61
Rejestracja: pt, 18 mar 2005, 14:31
Skąd: ENGLAND

Post autor: mjjgirl »

A ja KOCHAM INVINCIBLE! Kocham ją głównie za wokal Michaela. Jest o wiele głębszy, dojrzalszy i po prostu przyprawia mnie o ciarki. To nie jest już chłopczyk z Off the Wall czy Thrillera, to jest dojrzały mężczyzna i takiego go kocham. Żadna inna płyta nie przyprawiła mnie nigdy o takie dreszcze jak ta. A w szczególności Speechless czy chociażby Break of Dawn. 2000 Watts to był totalny szok i dopiero po kilku dobrych odsłuchaniach tego utworu zaczęłam rozpoznawać wokal Michaela.
Może te moje uwielbienie do tej płyty to też wynik tego że Michael najzupełniej w świecie powala mnie z nóg jako mężczyzna, a tutaj jest super sexy z tym swoim niższym głosem. Awwwwwww, aż mi ciarki przechodzą na samą mysl...
Michael...
Obrazek
ODPOWIEDZ