http://www.rollingstone.com/rockdaily/i ... 984-shoot/
Udostepniono wideo z 1984 roku.
Raczej dla tych z was o mocnych nerwach.
Komentujemy >>> TUTAJ.
Wypadek podczas kręcenia reklamy Pepsi - wideo
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
Wypadek podczas kręcenia reklamy Pepsi - wideo
last.fm
miało być:
24 lipca B1
1 września B1
jest:
This Is It - Multikino Gdynia
28.10 18.30 A14
30.10 21.00 W20
miało być:
24 lipca B1
1 września B1
jest:
This Is It - Multikino Gdynia
28.10 18.30 A14
30.10 21.00 W20
-
- Posty: 67
- Rejestracja: ndz, 28 cze 2009, 1:54
- Skąd: Wałbrzych
Na YouTube
Oglądać przez Windows Media Player
http://rapidshare.com/files/257015213/1 ... ident.mpeg
Oglądać przez Windows Media Player
http://rapidshare.com/files/257015213/1 ... ident.mpeg
A tu fachowy komentarz z tej oto strony: http://oparzenia.info/
W dniu dzisiejszym ukazało się po raz pierwszy po 25 latach, nagranie wideo z kręcenia teledysku reklamowego przez Michaela Jacksona w roku 1984. Nagranie pokazuje wypadek w trakcie kręcenia teledysku reklamowego dla firmy PEPSI w którym od efektów pirotechnicznych - ogni sztucznych i bomby dymnej - zapalają się włosy na głowie Michaela Jacksona. W nagraniu tym widać, że Michael Jackson, ulega poparzeniu głowy i części twarzy. Między innymi ma oparzony cały wierzch głowy - włosy w ciągu kilkunastu sekund spaliły się aż do skóry i na wideo widać gołą czerwoną oparzoną skórę na czubku głowy. Przypuszczalnie od tego właśnie czasu, zaczął zażywać środki przeciwbólowe, które prawdopodobnie doprowadziły do tragedii - jego śmierci obecnie 24.06.2009 roku.
W trakcie tego wypadku Michael Jackson, uległ jak można ocenić oparzeniom głowy od 2 do 3 stopnia. Wypadek trwał kilkadziesiąt sekund jednak po wysokości i dynamice płomienia oraz obrażeniach widocznych natychmiast po oparzeniu, można ocenić, że wypadek i oparzenia były groźne i poważne, tym bardziej, że dotyczyły dużej powierzchni głowy w tym części twarzy. Ból po oparzeniu i stres mógł spowodować, uzależnienie od środków przeciwbólowych i zmniejszających stres. Uzależnienie od leków trwało aż do teraz i było przyczynkiem do jego śmierci.
+++
Miko Brando
Wspomnienie z tego wypadku:
Był styczeń 1984. Nagrywaliśmy reklamę Pepsi w Shrine Auditorium w Los Angeles. Pepsi sponsorował nadchodzącą trasę koncertową Victory - Michaela. Michael schodził ze schodów. Byłem po lewej stronie sceny jakieś 25 stóp dalej. Zobaczyłem ogień [na jego głowie]. Natychmiast wskoczyłem na niego, trząsając jego głowę, by ugasić ogień. Nie miałem wątpliwości. Mój pierwotny instynkt nakazywał mi pomóc przyjacielowi.
Muszę nadmienić, że nie widziałem od początku, jak jego włosy ujęły się ogniem, ponieważ mój kąt widzenia był zablokowany. On był z tyłu za muzykami, dopóki nie wyłonił się na przód i wtedy dotarło do mojej świadomości, co się stało. Kiedy dotarłem do Michaela zostaliśmy zwaleni na podłogę. Bardzo krótko po tym, przybyło paru z sanitarki z prośbą, by przygotować mu wolny pokój. Podnieśli go i wynieśli ze sceny. Wierzę, że była karetka w rezerwie / w pogotowiu, ponieważ używaliśmy efektów pirotechnicznych. Pospieszyli z nim do sali szpitalnej w Cedars-Sinai. Przebywał w Cedars przez jakiś czas, później przetransportowali go do Brotman Medical Center do miasta Culver. Brotman ostatecznie otworzył Centrum oparzeń im. Michaela Jacksona po tym, jak Michael przeznaczył na szpital 1.5 miliona $ odszkodowania od Pepsi.
Poszedłem do szpitala [odwiedzić MJa], ale nie tak od razu. Moje ręce były trochę (p)oparzone. Paru sanitariuszy opatrzyło mnie i stwierdzili, że wszystko ze mną dobrze. Tak szybko, jak tylko mnie opatrzyli, pojechałem do Cedars. Chciałem być z moim przyjacielem. Nie pamiętam, jak długo przebywał w szpitalu po tym wypadku. Odwiedzałem go kilkakrotnie i za każdym razem dziękował mi za to, że tam byłem i że uratowałem mu życie. Wtedy naprawdę zaczęła się nasza przyjaźń.
Ten wypadek nie był czymś, co Michael rozpamiętywał, ale czasami bywały chwile, kiedy znienacka mówił: “dzięki, że tam byłeś; dzięki, że mnie uratowałeś.” Odpowiadałem mu, że zawsze byłem przy nim, a on zawsze był przy mnie. Pewnego dnia powiedział — a ja zapomniałem o całej sytuacji — ale on powiedział “dzięki ci za to.” Wiedziałem, co miał na myśli. Także wiem, że gdyby role były odwrócone, on zrobiłby to samo dla mnie.
Na tydzień przed śmiercią Michaela, podczas prób do jego występów, rozmawialiśmy za kulisami. Rozmawialiśmy o dzieciach, o moim synie Shane, który uczy się w Collegium i normalnie konwersowaliśmy, aż znienacka poprosił mnie czy mógłbym być obecny, podczas części pirotechnicznej jego występu. 25 lat po wypadku, Michael chciał, żebym mu towarzyszył. Nie musiałem pytać dlaczego. Nie musieliśmy dużo mówić, to było zrozumiałe. Krótko po tej rozmowie, poszedłem do Scotta Chase'a managera sceny Michaela i powiedział mi, że nie ma sprawy, będę brał w tym udział.
Oglądając teraz to nagranie, wraca do mnie mnóstwo emocji z tamtych wydarzeń i naprawdę trudno to opisać słowami. Widziałem wcześniej nagranie tego wypadku pod wieloma kątami / z różnych ujęć / stron, w tym to nagranie, które ostatnio ujawniono. Tam było około 6 czy 7 kamer nagrywających w tym samym momencie. Prawnicy Michaela pokazali mi te nagrania, kiedy przygotowywali się do sprawy sądowej. Kiedy to oglądaliśmy, powiedzieli mi, że miałem szczęście, że nie zostałem zastrzelony. Byłem ubrany w zwykłe, uliczne ciuchy, a tam dookoła było zatrzęsienie ochrony. Nie mieli pojęcia dlaczego biegłem prosto do Michaela Jacksona podczas nagrywania reklamy. Ale ja po prostu biegłem. Byłem tam w ważnym momencie jego życia. Zareagowałem w sposób, w jaki zareagowałby każdy, kto potrzebowałby pomocy będąc w kłopotach.
+++
Miko Brando, who viewers have come to know well through our coverage of this story, was there the day Michael was filming the Pepsi commercial. He leaped to Michael’s aid when his hair caught fire, and Miko’s actions helped save Michael’s life. He remembers that day, and what followed, below.
It was January 1984. We were filming the Pepsi commercial at the Shrine Auditorium in Los Angeles. Pepsi was sponsoring Michael’s upcoming Victory Tour. Michael was coming down the stairs. I was stage left, about 25 feet away. I saw him on fire. I immediately jumped on him and shook his head to get the fire out. There was no hesitation. My first instinct was to go help my friend.
I have to admit, I didn’t see the fire right when it started because my angle was blocked. He was behind the musicians, and it wasn’t until he was in front of me that I realized what had happened. When I got to Michael we were pushed to the ground. Very shortly after that, a couple of EMT’s arrived and asked us to give him some room. They lifted him and took him off the stage. I believe there was an ambulance on standby because we were using pyrotechnics. He was rushed to the Cedars-Sinai emergency room. He was at Cedars for a while, then transferred to the Brotman Medical Center in Culver City. Brotman eventually opened The Michael Jackson Burn Center after Michael donated his $1.5 million settlement with Pepsi to the hospital.
I went to the hospital, but not right away. My hands were burned a bit. Some EMT’s checked me out, and said I was OK. As soon as I was cleared I went to Cedars. I wanted to be with my friend. I don’t remember how long he was in the hospital after the incident. I went to see him several times, and each time he thanked me for being there, and for saving his life. Our friendship really took off from there.
The accident wasn’t something Michael would dwell on, but he would sometimes say “thanks for being there, thanks for saving me.” I would tell him I was always there for him, and he was always there for me. One day he said — and I forget the situation — but he said “thanks to you, I can do this.” I knew what he meant. I also know if the roles were reversed, he would have done the same thing for me.
The last week of Michael’s life, during the rehearsals for his tour, we were talking backstage. We talked about the kids, my son Shane, who’s in college, and were just having a normal conversation, until he asked me if I would be close by during the pyrotechnic parts of the show. 25 years after the accident, Michael wanted me there. I didn’t need to ask why. It was unspoken, but understood. Shortly after that conversation, I went to Michael’s stage manager Scott Chase, and he said he’d make it happen.
Seeing the video now brings back a lot of emotions, and it’s hard to really put them into words. I’ve seen the incident on tape before from many angles, including the one that was just released. There were about 6 or 7 cameras rolling at the time. Michael’s attorneys showed it to me when they were preparing for the lawsuit. While we were watching it, they told me I was lucky I wasn’t shot. I was in street clothes, and there was a lot of security around. They had no idea why I was running up to Michael Jackson during the shooting of a commercial. But I just went. I was there at a crucial part of his life. I reacted the way anyone would who saw someone they cared about in trouble.
LKL web
W dniu dzisiejszym ukazało się po raz pierwszy po 25 latach, nagranie wideo z kręcenia teledysku reklamowego przez Michaela Jacksona w roku 1984. Nagranie pokazuje wypadek w trakcie kręcenia teledysku reklamowego dla firmy PEPSI w którym od efektów pirotechnicznych - ogni sztucznych i bomby dymnej - zapalają się włosy na głowie Michaela Jacksona. W nagraniu tym widać, że Michael Jackson, ulega poparzeniu głowy i części twarzy. Między innymi ma oparzony cały wierzch głowy - włosy w ciągu kilkunastu sekund spaliły się aż do skóry i na wideo widać gołą czerwoną oparzoną skórę na czubku głowy. Przypuszczalnie od tego właśnie czasu, zaczął zażywać środki przeciwbólowe, które prawdopodobnie doprowadziły do tragedii - jego śmierci obecnie 24.06.2009 roku.
W trakcie tego wypadku Michael Jackson, uległ jak można ocenić oparzeniom głowy od 2 do 3 stopnia. Wypadek trwał kilkadziesiąt sekund jednak po wysokości i dynamice płomienia oraz obrażeniach widocznych natychmiast po oparzeniu, można ocenić, że wypadek i oparzenia były groźne i poważne, tym bardziej, że dotyczyły dużej powierzchni głowy w tym części twarzy. Ból po oparzeniu i stres mógł spowodować, uzależnienie od środków przeciwbólowych i zmniejszających stres. Uzależnienie od leków trwało aż do teraz i było przyczynkiem do jego śmierci.
+++
Miko Brando
Wspomnienie z tego wypadku:
Był styczeń 1984. Nagrywaliśmy reklamę Pepsi w Shrine Auditorium w Los Angeles. Pepsi sponsorował nadchodzącą trasę koncertową Victory - Michaela. Michael schodził ze schodów. Byłem po lewej stronie sceny jakieś 25 stóp dalej. Zobaczyłem ogień [na jego głowie]. Natychmiast wskoczyłem na niego, trząsając jego głowę, by ugasić ogień. Nie miałem wątpliwości. Mój pierwotny instynkt nakazywał mi pomóc przyjacielowi.
Muszę nadmienić, że nie widziałem od początku, jak jego włosy ujęły się ogniem, ponieważ mój kąt widzenia był zablokowany. On był z tyłu za muzykami, dopóki nie wyłonił się na przód i wtedy dotarło do mojej świadomości, co się stało. Kiedy dotarłem do Michaela zostaliśmy zwaleni na podłogę. Bardzo krótko po tym, przybyło paru z sanitarki z prośbą, by przygotować mu wolny pokój. Podnieśli go i wynieśli ze sceny. Wierzę, że była karetka w rezerwie / w pogotowiu, ponieważ używaliśmy efektów pirotechnicznych. Pospieszyli z nim do sali szpitalnej w Cedars-Sinai. Przebywał w Cedars przez jakiś czas, później przetransportowali go do Brotman Medical Center do miasta Culver. Brotman ostatecznie otworzył Centrum oparzeń im. Michaela Jacksona po tym, jak Michael przeznaczył na szpital 1.5 miliona $ odszkodowania od Pepsi.
Poszedłem do szpitala [odwiedzić MJa], ale nie tak od razu. Moje ręce były trochę (p)oparzone. Paru sanitariuszy opatrzyło mnie i stwierdzili, że wszystko ze mną dobrze. Tak szybko, jak tylko mnie opatrzyli, pojechałem do Cedars. Chciałem być z moim przyjacielem. Nie pamiętam, jak długo przebywał w szpitalu po tym wypadku. Odwiedzałem go kilkakrotnie i za każdym razem dziękował mi za to, że tam byłem i że uratowałem mu życie. Wtedy naprawdę zaczęła się nasza przyjaźń.
Ten wypadek nie był czymś, co Michael rozpamiętywał, ale czasami bywały chwile, kiedy znienacka mówił: “dzięki, że tam byłeś; dzięki, że mnie uratowałeś.” Odpowiadałem mu, że zawsze byłem przy nim, a on zawsze był przy mnie. Pewnego dnia powiedział — a ja zapomniałem o całej sytuacji — ale on powiedział “dzięki ci za to.” Wiedziałem, co miał na myśli. Także wiem, że gdyby role były odwrócone, on zrobiłby to samo dla mnie.
Na tydzień przed śmiercią Michaela, podczas prób do jego występów, rozmawialiśmy za kulisami. Rozmawialiśmy o dzieciach, o moim synie Shane, który uczy się w Collegium i normalnie konwersowaliśmy, aż znienacka poprosił mnie czy mógłbym być obecny, podczas części pirotechnicznej jego występu. 25 lat po wypadku, Michael chciał, żebym mu towarzyszył. Nie musiałem pytać dlaczego. Nie musieliśmy dużo mówić, to było zrozumiałe. Krótko po tej rozmowie, poszedłem do Scotta Chase'a managera sceny Michaela i powiedział mi, że nie ma sprawy, będę brał w tym udział.
Oglądając teraz to nagranie, wraca do mnie mnóstwo emocji z tamtych wydarzeń i naprawdę trudno to opisać słowami. Widziałem wcześniej nagranie tego wypadku pod wieloma kątami / z różnych ujęć / stron, w tym to nagranie, które ostatnio ujawniono. Tam było około 6 czy 7 kamer nagrywających w tym samym momencie. Prawnicy Michaela pokazali mi te nagrania, kiedy przygotowywali się do sprawy sądowej. Kiedy to oglądaliśmy, powiedzieli mi, że miałem szczęście, że nie zostałem zastrzelony. Byłem ubrany w zwykłe, uliczne ciuchy, a tam dookoła było zatrzęsienie ochrony. Nie mieli pojęcia dlaczego biegłem prosto do Michaela Jacksona podczas nagrywania reklamy. Ale ja po prostu biegłem. Byłem tam w ważnym momencie jego życia. Zareagowałem w sposób, w jaki zareagowałby każdy, kto potrzebowałby pomocy będąc w kłopotach.
+++
Miko Brando, who viewers have come to know well through our coverage of this story, was there the day Michael was filming the Pepsi commercial. He leaped to Michael’s aid when his hair caught fire, and Miko’s actions helped save Michael’s life. He remembers that day, and what followed, below.
It was January 1984. We were filming the Pepsi commercial at the Shrine Auditorium in Los Angeles. Pepsi was sponsoring Michael’s upcoming Victory Tour. Michael was coming down the stairs. I was stage left, about 25 feet away. I saw him on fire. I immediately jumped on him and shook his head to get the fire out. There was no hesitation. My first instinct was to go help my friend.
I have to admit, I didn’t see the fire right when it started because my angle was blocked. He was behind the musicians, and it wasn’t until he was in front of me that I realized what had happened. When I got to Michael we were pushed to the ground. Very shortly after that, a couple of EMT’s arrived and asked us to give him some room. They lifted him and took him off the stage. I believe there was an ambulance on standby because we were using pyrotechnics. He was rushed to the Cedars-Sinai emergency room. He was at Cedars for a while, then transferred to the Brotman Medical Center in Culver City. Brotman eventually opened The Michael Jackson Burn Center after Michael donated his $1.5 million settlement with Pepsi to the hospital.
I went to the hospital, but not right away. My hands were burned a bit. Some EMT’s checked me out, and said I was OK. As soon as I was cleared I went to Cedars. I wanted to be with my friend. I don’t remember how long he was in the hospital after the incident. I went to see him several times, and each time he thanked me for being there, and for saving his life. Our friendship really took off from there.
The accident wasn’t something Michael would dwell on, but he would sometimes say “thanks for being there, thanks for saving me.” I would tell him I was always there for him, and he was always there for me. One day he said — and I forget the situation — but he said “thanks to you, I can do this.” I knew what he meant. I also know if the roles were reversed, he would have done the same thing for me.
The last week of Michael’s life, during the rehearsals for his tour, we were talking backstage. We talked about the kids, my son Shane, who’s in college, and were just having a normal conversation, until he asked me if I would be close by during the pyrotechnic parts of the show. 25 years after the accident, Michael wanted me there. I didn’t need to ask why. It was unspoken, but understood. Shortly after that conversation, I went to Michael’s stage manager Scott Chase, and he said he’d make it happen.
Seeing the video now brings back a lot of emotions, and it’s hard to really put them into words. I’ve seen the incident on tape before from many angles, including the one that was just released. There were about 6 or 7 cameras rolling at the time. Michael’s attorneys showed it to me when they were preparing for the lawsuit. While we were watching it, they told me I was lucky I wasn’t shot. I was in street clothes, and there was a lot of security around. They had no idea why I was running up to Michael Jackson during the shooting of a commercial. But I just went. I was there at a crucial part of his life. I reacted the way anyone would who saw someone they cared about in trouble.
LKL web
B. Olewicz (...) co tak cenne jest, że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle? (...)
E. Bodo To nie ty...
E. Bodo To nie ty...
- LittleDevil
- Site Admin
- Posty: 1081
- Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 23:45
- Skąd: mam wiedzieć, że cyklop puszcza mi oczko?
Dokumentacja medyczna z 1984 roku została wystawiona na aukcję. Zawiera m.in. zdjęcia poparzeń, których doznał Michael.
https://www.pristineauction.com/auction ... s/id/72650
Czego to ludzie nie kupują....
https://www.pristineauction.com/auction ... s/id/72650
Czego to ludzie nie kupują....
Wykonawcy testamentu MJa są zszokowani informacją o próbie sprzedaży ww dokumentacji i zapewniają, że ich prawnicy robią wszystko, by prywatne dokumenty zostały wycofane z aukcji. żródło
MJ Estate pisze: The Executors of Michael’s Estate were shocked to learn of the attempt to sell Michael’s medical records. Immediately upon the information being brought to their attention, the Estate’s lawyers were directed to send an appropriate letter to the auction house and are taking all steps possible to ensure that these private records remain private.