Kermitek pisze:M.Dż.* pisze:Owszem, Joseph był surowy, czasem wręcz nieludzki, ale....
Należałoby się zastanowić, czy gdyby nie TAKI Joseph, mielibyśmy naszego Michael'a
nie zgodze sie tutaj z toba ze to było osiagniecie Joe ze mamy Michael'a bo to zupełnie nie wpełni prawda.
A ja myślę, że prawda.
Michael przeszedł bardzo długą drogę zanim stał się tym, kim się stał. Gdyby ojciec nie chciał zrobić ze swoich dzieci gwiazd, pewnie dziś nikt z nas nie słyszałby o Michaelu Jacksonie. Gdyby wychowywał swoje dzieci "normalnie" czyli szkoła - dom - zabawy z rówieśnikami itp. Nie wydaje mi się, że skoro Michael miał talent - to wcześniej czy później sam osiągnąłby to co osiągnął, czyli taki sukces, popularność na całym świecie i pieniądze. Nie chce mi się w to wierzyć.
Wielu ludzi ma talent porównywalny z tym jaki ma Michael, ale nie potrafią pokierować swoim życiem w taki sposób by móc go we właściwy sposób wykorzystać. Brakuje im odwagi, brakuje odpowiednich znajomości, brakuje szczęścia by trafić na odpowiednich ludzi, którzy pomogliby im "coś" z tym zrobić. Tak dziś, jak i kiedyś, aby coś osiągnąć wcale nie wystarczy być tylko utalentowanym w jakimś kierunku.
Michael - biedny, Czarny chłopiec z małego miasteczka, nieśmiały, zakompleksiony, pewnie skończyłby szkołę, poszedł do następnej, później znalazł sobie jakąś pracę, hmm.. dziewczynę, założył rodzinę i gdzieś by tam sobie teraz żył. Nie wydaje mi się, że sam bez pomocy ojca potrafiłby kiedyś nagrać jakąś płytę. A nawet jeśli już trafiłby na jakichś dobrodusznych ludzi, co by go wzięli pod swoje skrzydła, to chyba i tak nie nagrałby pewnie nigdy albumu na miarę "Thrillera" i nie odniósłby tak wielkiego sukcesu. Stanie się tym kim się stał wymagało twardej ręki, determinacji, kontaktów z odpowiednimi ludźmi, znalezienie się we właściwym miejscu o właściwym czasie, codziennych ćwiczeń do późnych godzin nocnych, najpierw wygrania jednego konkursu talentów, później drugiego i jeszcze kolejnego, wielu telefonów do najróżniejszych ludzi...., to wszystko działo się stopniowo. I to Joseph za tym wszystkim latał, wszystko organizował, wykonywał telefony, jeździł to tu to tam i załatwiał różne rzeczy no i "ćwiczył" dzieci. Nie ma chyba przesady w twierdzeniu, że to właśnie on zrobił z Michaela Jacksona gwiazdę.
A gdy się już uwolnił spod skrzydeł ojca, to dostał się pod kolejne, kolejnych ludzi, którzy zajęli się nim, którzy postanowili w niego zainwestować nie dlatego, że ooo... Michael taki słodki i utalentowany, tylko dlatego, że już go znali, znali jego możliwości i widzieli w nim chodzącą górę złota i wiedzieli, że sporo na nim zarobią. Michael na początku lat 80-tych był już bardzo sławny i to z pewnością pomogło mu dotrzeć do najlepszych ludzi w tym biznesie. Analizując jego drogę na szczyt doskonale widać, że to nie tylko talent uczynił z MJ gwiazdę muzyki. Ale tę gwiazdę uczynił z niego cały sztab najróżniejszych ludzi, od reżyserów jego clipów, menagerów, ludzi z wytwórni płytowych, przez ludzi którzy umiejętnie kreowali jego wizerunek w mediach itp. itd. Zresztą gwiazdy muzyki pop jeśli odnoszą wielkie sukcesy to zazwyczaj nie dlatego że mają jakiś niesamowity talent do śpiewania, grania, tańczenia (np. wszystkie współczesne boysbandy, pani Britney, no albo była sobie kiedyś taka Marylin Monroe) - oni wszyscy stali się sławni, nie dlatego, że mieli tam jakieś wielkie talenty
(chyba się powtarzam), tylko dlatego, że ktoś stwierdził, że są dobrym materiałem, żeby zarobić na nich pieniądze. Z Michaelem inaczej nie było (jakby na to nie patrzeć ojciec "ćwiczył" go dlatego, że chciał na tym zarobić, no bo z całą pewnością był to główny powód). Ludzie, którzy zajęli się nim później mieli ten sam cel. Jedyna różnica między MJ a innymi popowymi gwiazdkami polega na tym, że Michael jest muzycznie naprawdę utalentowany, a wiele innych "wielkich gwiazd" tego świata - nie.
Odpowiadając na pytanie zadane w tytule: uważam, że Joe tyranem był - jeśli weźmie się pod uwagę kary które wymierzał swoim dzieciom (ja sama akurat mam wspaniałych rodziców, którzy wychowywali mnie w sposób całkowicie pozbawiony jakiejkolwiek przemocy, nigdy za nic od żadnego z nich nie oberwałam. Nie to, żebym była takim grzecznym dzieckiem
, tylko oni są na tyle inteligentni, że jeśli robiłam coś nie tak, to potrafili mi to wyjaśnić w inny bardziej cywilizowany sposób - bez stosowania jakiejkolwiek fizycznej czy psychicznej przemocy. Stąd też, skoro sama tego nie przeżyłam, to to co wyprawiał Joseph jest dla mnie tym bardziej niepojęte i straszne). No, ale wracając do tematu... Joseph był surowy, ale był też PRZEDE WSZYSTKIM świetnym menagerem.
I co wynika z mojego postu? Przeczytałam go teraz...masło maślane
.