Długo zwlekałam z rejestracją na forum, ale w końcu powiedziałam dość - dołączam do ludzi czujących podobnie.

Moja pierwsza fascynacja Michaelem to czasy podstawówki, czwarta, może piąta klasa. Śliczny facet, niesamowita muzyka, inna niż wszystko do tej pory.
Moja pierwsza kaseta - Bad. Cudo. Słuchanie non stop, aż do zdarcia. W szkole, na szkolnej gazetce z ogłoszeniami i innymi ciekawostkami, ktoś powiesił jego plakat - koncertowy Michael w hmmmm- złotych stringach nałożonych na czarne spodnie.

Niesamowite oczy, mina pełna emocji. Piękny. Taki amerykański, zagraniczny. Tak bardzo się wyróżniał pośród tej naszej szarej rzeczywistości.

Później jednak jakoś mi przeszło. Nie wgłębiłam się mocniej w jego twórczość, nie dokopałam się do poprzednich albumów, nie mówiąc już o The Jackson 5.
Wiem - żżżaaaallll.



Z tego względu trochę mi głupio stawać teraz z Wami w jednym szeregu, ponieważ wiem, że jest wśród Was wielu jego prawdziwych i oddanych fanów. Wielu z Was widziało go na żywo, zna całą jego twórczość, ma o nim ogromną wiedzę.
A ja? Na moje usprawiedliwienie mam tylko to, że pustka i żal który teraz czuję są na prawdę szczere i płyną prosto z serca.

Ale dalej.....
Koncert na Bemowie był dla mnie nieosiągalny. Mogłam tylko pomarzyć. Oglądałam wiadomości i płakałam, że mnie tam nie ma, a jednocześnie byłam dumna, że taka gwiazda przyjechała do Polski. Nie sądziłam, że nigdy więcej u nas nie wystąpi. Wierzyłam, że wróci, a ja będę mogła pojechać.
Potem te paskudne oskarżenia Michaela. Nie wierzyłam w nie. Bałam się, ale wierzyłam, że zostanie oczyszczony.
Na dobre zainteresowałam się nim jednak dopiero latem zeszłego roku. Przeczytałam gdzieś, że jest ciężko chory, że umiera i zobaczyłam jego zdjęcia na wózku. Popłakałam się przed monitorem. Czułam się okropnie. Ta wiadomość nie dawała mi spokoju. Przekopałam internet w poszukiwaniu informacji. Dowiedziałam się o nim mnóstwa rzeczy, obejrzałam wiele teledysków. Znalazłam także to forum i przez ten rok w miarę systematycznie je podglądałam.
Gdy przeczytałam o kwotach jakie przeznaczył na pomoc potrzebującym-zatkało mnie. To samo gdy zobaczyłam Neverland. Doszło do mnie na 100 %, że to człowiek wyjątkowy.
Zrozumiałam też, że to prawdziwy geniusz muzyczny, który czuje muzykę jak nikt inny.
Nie chciałam wierzyć, że może odejść. Cieszyłam się widząc nowe zdjęcia-z zakupów, z wizyty u lekarza. Tłumaczyłam sobie, że informacje o jego złym stanie to kolejny okrutny wymysł mediów.
Natrafiając w internecie na jakieś podłe newsy starłam się go bronić, pisząc w komentarzach cięte riposty. Nie tylko ja. Ze wzruszeniem czytałam każdy komentarz biorący go w obronę.
Tak mi przykro, że odszedł, że nie dane mu było zobaczyć jak jego dzieci stają się dorosłe.
Mógł jeszcze tyle zrobić.... Odszedł za wcześnie......
