Moja przygoda z Michaelem zaczęła się, gdy miałam ok. 5 lat. Wtedy mama pokazała mi go, tańczącego do jakiegoś teledysku. Nie pamiętam dokładnie do jakiego. Bardzo interesowałam się w dzieciństwie zespołami/ wokalistami młodości moich rodziców. Swego czasu ( mając 2 lata) słuchałam też Nirvany

Podczas oglądania teledysków, słuchania muzyki z rodziną pokochałam wprost twórczość MJ i zostałam jego fanką. Oprócz Mike'a słucham także Queenu. To mój ulubiony zespół a Freddie Mercury to mój ulubiony wokalista, obok MJ.

Gdy tak dorastałam przy jego muzyce (w związku z tym, że byłam jeszcze małym dzieckiem nie interesowałam się jego muzyką jakoś szczególnie, co zresztą zrozumiałe) ale gdy leciała w radiu jakaś piosenka typu Smooth Criminal, pamiętam, że zawsze mi się podobała. Zaczynały się rodzinne dyskusje o twórczości Jacksona, o jego skandalach i takie różne historie, których ja nie pamiętam, ze względu na swój młody wiek (urodziłam się w 96.). Michael od zawsze wydawał mi się jakąś wyjątkową, inną niż wszystkie gwiazdą. Stosunkowo nie dawno zostałam jego prawdziwą fanką, mimo oczerniania go przez ludzi, i traktowania jak najgorszego pedofila i świra. Mi to głupie gadanie jakoś nie szczególnie przeszkadzało, ignorowałam tych, co mówili o Jacksonie źle.
Na początku śmierć mike'a nie za bardzo mną wstrząsnęła. Powiedziałam sobie Ok, przecierz to i tak nie zmieni Naszej miłości do niego.. Będzie tak samo jak przedtem. Ale gdy oblądałam pogrzeb zrozumiałam, że on już nigdy się do nas nie uśmiechnie, nie zobaczymy go na małym, ani dużym ekranie. Nie zaśpiewa dla nas na żywo, nie da pokazu. Wprost wpadłam w histerię, gdy to sobie uświadomiłam. Balansowałam na granicy załamania nerwowego, czułam że ktoś odebrał mi część życia, muzyki, Idola z którym się wychowywałam, dorastałam przy jego twórczości.
W pewnym momencie zrozumiałam, że to że Mike odszedł faktycznie jest zmianą, ale nie pozwolimy mu opuścić naszych serc. On będzie nadal z nami żył. A zresztą, jak wiadomo MJ kochał swoich fanów, gdyby znał naszą reakcję z powodu swojej śmierci smuciłby sie, bo my cierpimy. Nie dajmy smutkowi przyćmić naszej miłości do Michaela..
Dzisiaj mam już kilka jego płyt i kończę czytać drugą książkę o Jacksonie.
Mówię o nim w czasie teraźniejszym, i rozumiem, że jego legenda nigdy sie nie skończy

Serdecznie pozdrawiam innych fanów: :)