A więc... Mam na imię Anka, mam 15 lat i mieszkam w niewielkiej miejscowości (czyt. dziurze zabitej dechami), znajdującej się mniej więcej w połowie drogi z Warszawy do Białegostoku.
Michaelem zaczęłam szerzej się interesować niestety dopiero po 25 czerwca. Pamiętam, że 26 czerwca z samego rana siostra zbudziła mnie okrzykiem "Anka, Michael Jackson nie żyje". Nie wierzyłam jej. Musiałam sama sprawdzić wiadomości w sieci, w telewizji, w radiu... Byłam w szoku. Tym bardziej, że Michael miał powrócić na scenę (wstyd się przyznać, ale o tych koncertach dowiedziałam się dopiero w lipcu...

Teraz czuję tak wielki żal i jestem wściekła na siebie. Może jakimś wytłumaczeniem jest to, że urodziłam się w '94 roku, a potem nie mówiono wcale o Jego muzyce, tylko o procesach. O tym, że "Billie Jean" to piosenka Michaela, dowiedziałam się dopiero, gdy 26 czerwca puścili ją w radiu, mówiąc że to jeden z największych Jego przebojów. Wcześniej również ją puszczali, ale bardzo rzadko (tzn. ja na nią często nie trafiałam) i bez żadnego dopowiedzenia, czyja to piosenka. Nawet tytułu "Billie Jean" nie znałam.
Na forum zarejestrowałam się dlatego, by po prostu poznać fanów Michaela i aby z nimi porozmawiać (miałam już dość biernego czytania).
No i jeszcze raz napiszę - jestem wściekła na siebie i bardzo żałuję, że nie urodziłam się w latach 70. Tak bardzo chciałabym obserwować Michaela w czasie wydawania Thrillera, Bad... Teraz tylko czytam o tym w gazetach.