Podróż w czasie- czyli w co bawiłeś się jako dziecko?
: śr, 02 gru 2009, 0:19
Proponuję odrzucić na chwile wszystkie smutne tematy i zająć się sentymentalną podóżą w czasie. Nasunęło mi się pytanie, na które każdy z was w głębi serca ma jakąś odpowiedź. Każdy z nas był dzieckiem i z pewnością każdy miał jakieś typowe lub mniej ulubione formy spędzania wolnego czasu. To może ja wymienię na początek swoje "dziwactwa" z dzieciństwa.
-Zawsze jako dziecko po szkole (w czasie wiosny) wybiegaliśmy ze znajomymi radośnie na dwór i bawiliśmy się do "aż się ściemni".
-mieliśmy nietypową zabawę "W życie". Czyli listki to pieniądze, piaskownica to domek, koniki to samochód. Każdy miał jakiś inny zawód, ja np. zawsze kłóciłam się, żeby pracować w banku :). Znaczy pożyczać ludziom listki i notować.
-nasza ulubiona zabawa nazywała się "ciemny chowaniec" czyli nic innego jak zabawa w chowanego, tyle że w nocy. Niby to nie było nic strasznego, szczególnie w lato ale wszyscy piszczeli ze strachu.
-w przedszkolu licytowaliśmy się o to, kto zrobi większego bałwana :D A zaczeło się od tego, że z koleżankami rzucałyśmy się śnieżkami i ja w pewnym momencie zrobiłam tak dużą kulę, że sama nie byłam w stanie jej podnieść. Wszyscy byli tak zachwyceni, że robiliśmy takie ogromne kule codziennie.
-mimo, że mieszkam na parterze nie chciało mi się chodzić po pieniądze do domu i krzyczałam pod oknem "Maaaamaaa daj złotówkęęę". Teraz się dziwię, że sąsiedzi ze mną wytrzymywali.
No i to puki co koniec mojej opowieści z dzieciństwa. Teraz wasza kolej ;)
-Zawsze jako dziecko po szkole (w czasie wiosny) wybiegaliśmy ze znajomymi radośnie na dwór i bawiliśmy się do "aż się ściemni".
-mieliśmy nietypową zabawę "W życie". Czyli listki to pieniądze, piaskownica to domek, koniki to samochód. Każdy miał jakiś inny zawód, ja np. zawsze kłóciłam się, żeby pracować w banku :). Znaczy pożyczać ludziom listki i notować.
-nasza ulubiona zabawa nazywała się "ciemny chowaniec" czyli nic innego jak zabawa w chowanego, tyle że w nocy. Niby to nie było nic strasznego, szczególnie w lato ale wszyscy piszczeli ze strachu.
-w przedszkolu licytowaliśmy się o to, kto zrobi większego bałwana :D A zaczeło się od tego, że z koleżankami rzucałyśmy się śnieżkami i ja w pewnym momencie zrobiłam tak dużą kulę, że sama nie byłam w stanie jej podnieść. Wszyscy byli tak zachwyceni, że robiliśmy takie ogromne kule codziennie.
-mimo, że mieszkam na parterze nie chciało mi się chodzić po pieniądze do domu i krzyczałam pod oknem "Maaaamaaa daj złotówkęęę". Teraz się dziwię, że sąsiedzi ze mną wytrzymywali.
No i to puki co koniec mojej opowieści z dzieciństwa. Teraz wasza kolej ;)