Co polecić mogę...
Właściwie to, czego słucham, mogę polecić. Od zarejestrowania się na last.fm, wszystko ładnie widać na wykresach. Wystarczy kliknąć przecież w link w stopce :]
Queen - mistrzowie rocka i - miejscami (jak n.p. dość kontrowersyjny "Hot Space", czy właściwie słaby "The Works") - popu. "Innuendo", ostatnia płyta nagrana z udziałem żyjącego Freddiego, to właściwie klasyka i do żadnego utworu przyczepić się nie mogę. "Made in Heaven", płyta poświęcona pamięci tego genialnego wokalisty, zawierająca zresztą jego ostatnie utwory. "A night at the opera" - kolejny genialny album. "Jazz" - przyjemnie pogmatwany. "Queen II" - kolejny klasyk. I nawet "The Miracle", przedsmak "Innuendo" - powrót do rocka po kilku dobrych latach grania popu. A do tego genialny gitarzysta (może nawet i wokalista...?) Brian May i jego świetne solówki...
O Michaelu Jacksonie mówić nie będę :]
Madonna - o niej powiedziano wystarczająco. O ile jej muzyka w latach 80. specjalnie na kolana mnie nie rzuca (ale są wyjątki - "Love don't live here anymore", "Like a Prayer", "Express Yourself" w wersji z "The Immaculate Collection", "Vogue", "Justify my love", "Promise to try" oraz "Oh Father"), to szacunek dla niej za chociażby takie albumy jak "Ray of light" i "American Life". I może nawet "Bedtime Stories".
Bjork - szczególnie jej solowa kariera od 1993 r. "Debut" ("Human Behaviour", "Come to me", "Big Time Sensuality", "Violently Happy" i "Play Dead"), "Homogenic" ("Hunter", "Joga", "Bachelerotte", "Pluto" i "All is full of love" w wersji wideo), "Selma Songs" (całokształt

), "Medulla" (to samo... może z wyjątkiem "Ancestors"

) - cztery ulubione albumy. "Post" i "Vespertine" na kolana mnie nie rzuciły. Najnowszego dzieła "Drawing Restraint 9" po prostu nie rozumiem. Może z czasem...
Prince - jego muzyki jeszcze nie poznałem specjalnie... ale "Musicology" (ech, żeby tak Michael tak ładnie powrócił ze swoją muzyką...) i wiele różnych przebojów brzmi po prostu świetnie.
Red Hot Chili Peppers - podobnie jak Prince. Oglądałem parę występów na żywo, obejrzałem teledyski, znam wiele przebojów i nie tylko, ale nie całość. Cenię za styl, za wokal, za "Blood Sugar Sex & Magic".
Lenny Kravitz - za przeboje i "5" :]
Lady Pank - pierwszy zespół, którego utwory poznałem niemal w całości. I mam do niego wielki sentyment. Pierwsza płyta z 1983 r. zawiera praktycznie tylko przeboje. Potem może tylko przebojów nie było, pojawiły się takie dziwne pozycje jak "LP3", czy "Międzyzdroje", Panasewiczowi na "Zawsze tam gdzie ty" zmienił się głos. Ale są dużo ciekawsi: polecam szczególnie przed chwilą wspomniany album, "Na na", "Łowcy głów" i "Naszą reputację". A z najnowszej "Teraz" szczególnie "Walker" i "Mój dom wariatów". I te koncerty...
Kayah - za głos i to, że nigdy jej album nie okazał się niewypałem - prócz pierwszego z 1989 r. "Kamień" za chociażby "Nawet deszcz", "Zebrę" za "Na językach" i większy optymizm, "Jaka ja Kayah" za całokształt - album genialny, "Stereo typ" za dojrzałość. I ostatnio za wytwórnię. A współpracy z Bregovicem nie trawię... ale miło czasem posłuchać.
Myslovitz - najlepszy polski chyba... a przynajmniej najbardziej reprezantatywny. Brawa za "Miłość w czasach popkultury" i "Korova Milky Bar". I za odwagę przy wydawaniu "Skalarów...".
A ostatnio zabrałem się za System Of A Down - "Toxicity". I już uwielbiam ten album. Za pomysły.
Z list przebojów... "Blue Orchid" The White Stripes, "B.Y.O.B." i "Lost in Hollywood" wyżej wspomnianego Systemu, "Fix you" Coldplay (muszę zdobyć ten cały "X & Y" kiedyś... chociażby za tą piosenkę i utwór tytułowy...), "Feeling good" Michaela Buble, ostatnie single Jamiroquai, Zakopower, Krzysztof Kiljański, Sistars "Na dwa" i ta ballada, którą zaprezentowali przedwczoraj", "Ooh la la" Goldfrapp, ostatnie single Lecha Janerki (wstyd przyznać, ale innych utworów nie kojarzę ot tak... muszę się za nie zebrać...).
No... tyle.
[edit] I po co pogrubiałem tytuły? Nieczytelne to... a teraz nie chce mi się już zmieniać... A na tym forum jest przynajmniej trójka zwolenników pana Freddiego :] Pozdrowienia dla fanów!
[edit II] Ee tam... wystarczyło, żebym pomyślał
