akaagnes wrote:sądzicie że ot tak? wszystkim się nudzi i wymyślają i poświęcają temu tyle czasu i pracy??
Jasne. Dla nadziei, dla niepogodzenia się z odejściem, dla sensacji, dla pobawienia się w detektywa. Takie szukanie, niewielu się do tego przyzna, może sprawiać sporo frajdy. Tu coś odkryłem, tu coś znalazłam jako pierwsza. Śmierć Michaela może być używana do takich celów. Wiem, o czym piszę, bo sam tak miałem w 2 tyg. po śmierci MJ.
Z takich dociekań niewiele wynika. Jak żyje, to co? Zaczniemy go szukać? Czekać na styczeń 2010, później może 29.08, a później 2012? A jak nie żyje, to takie dociekania osobom, które naprawdę go osobiście znały i są mu bliskie, robią dobrze? Ze niektórzy uważają ich za manipulatorów, chcących ukryć wielką prawdę? Chyba że wierzymy, że Michael zamknięty w wieży czeka na wyswobodzenie ze strony ludzi dobrego serca...
Z pogodzenia może wyniknąć wiele więcej sensownych rzeczy. Więcej dojrzałości. Można nauczyć się z czymś nieuchronnym pogodzić. To się w życiu na pewno przyda. Podziwiam papieża za to, iż dał nam lekcję odchodzenia z godnością, nie rezygnowania w starości z dojrzałych obowiązków- do końca był papieżem, choć inni go tam już widzieć nie chcieli.
Tymczasem można popełnić kardynalny błąd i potraktować życie i śmierć Michaela jak film sensacyjny. Przedmiotowo, bez szacunku, niedojrzale. Nie chcę zniechęcać do tych dywagacji, ale też dobrze robić to z wyczuciem, umiarem. Na szczęście nie dzieje się to już tak natarczywie, jak w zamkniętych tematach.
Last edited by kaem on Mon, 28 Dec 2009, 19:17, edited 3 times in total.
Gdybym powiedziała, że ten wątek mnie w ogóle nie interesuje i tu nie zaglądam, skłamałabym. Też zaczynają kłębić mi się różne myśli… Zastanawiam się jednak czy po prostu to zachowanie - poszukiwanie, zaprzeczanie i oczekiwanie na powrót to nie przejaw jednej z faz żałoby. W psychologii mówi się o takim mechanizmie obronnym, który pozwala przetrwać ten trudny czas. To jest naturalne, ale następną fazą jest utrata nadziei i pogodzenie się ze stratą. Nawiasem mówiąc pamiętam, co działo się po śmierci 2Pac’a a było to jeszcze w epoce nie tak rozbuchanego internetu. Tu coś się nie zgadzało, tam coś się nie zgadzało, tu go ktoś widział, śledztwo było niemrawe, pewne motywy z jego twórczości oraz ostatnia płyta wydawały się „podejrzane”, itd. można o tym pisać w nieskończoność. Wszystko to można zresztą znaleźć w sieci.
Jeśli się jednak przyjmie, że Michael żyje, nie należy się spodziewać jego triumfalnego powrotu, bo po pierwsze własną śmierć pozoruje się z jakiegoś ważnego powodu, jako środek ucieczki przed czymś, nie po to by wrócić i móc powiedzieć: „ale wam pokazałem”, po drugie za sfingowanie śmierci idzie się zwyczajnie „siedzieć” (wymiar kary oczywiście zależny od powodów i skutków tego postępku). Dla przykładu finansista z Indiany, Marcus Schrenker, który w tym roku dopuścił się tego czynu dostał 4 lata (a groziło mu nawet 26) i zobowiązanie do zapłacenia m.in. za akcję ratunkową (rozbił swój samolot). Nie chciałabym widzieć Michaela ZNÓW ciąganego po sądach oraz nie chciałabym wiedzieć, że ja oraz inni ludzie na całym świecie przeżywają to, co przeżywają bez powodu. Żyje czy też nie, powrotu nie będzie, bo to byłaby medialna „śmierć” i narażenie się na odpowiednie konsekwencje.
W każdym razie wątek wgląda poważniej niż poprzedni, który przerodził się w wiadomo co i no cóż ciekawe się to czyta, trzeba przyznać.
EDIT: grafik_com: "MJ nie musi iść do więzienia skoro dr Murray do tej pory nie poszedł siedzieć"
Sprawa Murraya to niejedyna konsekwencja ewentualnego sfingowania śmierci.
Wydaję mi się, że np. można pozwać taką osobę do odpowiedzialności za straty moralne udowodnione medycznie. Nie jestem pewna, tak tylko gdybam.
Last edited by Solange on Wed, 18 Nov 2009, 13:32, edited 1 time in total.
Fill my heart with song and let me sing for ever more. You are all I long for all I worship and adore. In other words, please be true. In other words I... Unforgettable, that's what you are.
A ja zastanawiam sie gdzie sie podzial szacunek do Michaela, do jego rodziny...
niedopuszczalne bylo wczesniej zaprzeczanie autentycznosci zachowania Paris na ceremonii, gdy tlumaczono to szopka, zeby przekonac publike o milosci dzieci do ojca...ale jest juz okej gdy tlumaczy sie to zamaskowaniem wielkiego spisku, to niby LaToya powstrzymuje smiech gdy Paris placze, tu Joseph <zimny dran przez cale zycie>, za malo rozpacza po smierci syna, dzieci nie rwa wlosow z glowy podczas wyjsc publicznych, ktos sie przejezyczyl, jeden wywiad nie pokrywa sie z innym, tak jakby mialo to jakies znaczenie i wczesniej w mediach nie przekrecano slow innych ludzi i tak jakby gwiazdy nie udzielaly wywiadow w celach czysto PR-owskich, nie zawsze mowiac prawde i nie zawsze pamietajac, co powiedzialy tydzien temu.
Do tego swiete zaufanie do internetu i informacji tam zamieszcanych, nie znajac nadawcy, motywow, ktore nim kieruja, kiedy publikuje sie, fabrykuje tudziez nawet bedac swiecie o czyms przekonanym udostepnia najwieksza nawet bzdure, nie sprawdzajac zrodla, czego nawet nie da sie zweryfikowac czasem.
Ufacie forom internetowym, nieznanym ludziom, fanom siedzacym po nocach i doszukujacym sie skazy na zdjeciech, niedomowien w wywiadach, ale nie ufacie cierpiacej po stracie matce, siostrze, dzieciom<bo niby nie cierpia wystarczajaco autentycznie> itp...
Nagle dziwne staje sie to, ze smierc Michaela, nie wyglada tak jak smierc kazdej innej gwiazdy, ze wszystko jest inaczej, ze zmieniaja sie scenariusze, ze rodzina zmienia wersje wydarzen...zawsze tak bylo, nigdy jego rodzina nie byla normalna, jego zycie nie toczylo sie normalnym torem, nie mial normalnego otoczenia i rozsadnych przyjaciol, zawsze manipulowano zdarzeniami, interpretacja jego zachowania, zgodnie z tym jak zawieje wiatr, z jego smiercia jest tak samo i robia to ludzie, ktorzy twierdza, ze w jakis dziwny "astralny" sposob sa mu bliscy, ze on ma dla nich jakies przeslanie, przykre, nawet troche zalosne. Wiara jest wiara z nia sie nie dyskutuje, jedni wierza w zycie po smierci inni w zmartwychwstanie Michaela Jacksona...wszystko wolno, tylko jak to swiadczy o artyscie i fanach jakich sobie wychowal.
homesick wrote:A ja zastanawiam sie gdzie sie podzial szacunek do Michaela, do jego rodziny...
dokładnie tak! gdzie jest szacunek? do osoby, którą niby kochacie, za którą tęsknicie, śmiecie nazywać swoim przyjacielem?? gdzie??
homesick wrote:Ufacie forom internetowym, nieznanym ludziom, fanom siedzacym po nocach i doszukujacym sie skazy na zdjeciech, niedomowien w wywiadach, ale nie ufacie cierpiacej po stracie matce, siostrze, dzieciom<bo niby nie cierpia wystarczajaco autentycznie> itp...
to samo było podczas tej chorej kampani This is not it :/ zauważyłam,że wsród osób, które uważają się za fanów są niestety fanatycy, którzy chyba muszą mieć coś, żeby się tego koniecznie uczepić,żeby zrobić zamieszanie,żeby prowadzić dziwne "sledztwa" nie prowadzące do niczego.. bo do czego zdała wam się ta kampania this is not it? skonczyła się zaraz po tym jak każde z was poleciało do kin i obejrzało film :] i teraz też trzeba było się czegoś uczepić, więc trzeba z uporem maniaka śledzić to w jaki sposób MJ wychodzil na konferencje w marcu, hmm może inaczej postawił nogę, inaczej wypowiedział dane słowo, trzeba śledzić zdjęcia, reakcje rodziny, jej zachowanie w żałobie.. ludzie to jest chore! zacznijmy od tego,że każdy jest inny, każdy inaczej przezywa odejscie kogoś bliskiego. Wasze gesty i zachowania też są zawsze identyczne? bo widzę,że tego oczekiwalibyście od Michaela, i to,że zrobił inną minę, inaczej wypowiedział słowo, czy w inny sposób chociażby szedł, to już powód do tego,żeby myśleć nad tym,że miał w tym jakiś ukryty cel i na pewno było to upozorowanie swojej śmierci..
nie, nie takiego zachowania życzyłby sobie sam MJ..
takimi spekulacjami obrażacie Michaela, jego rodzinę i fanów
bo,że nie mieliscie do niego zaufania, o tym już nie wspomnę
trochę szacunku, bo to już na prawdę robi się żałosne..
Ale My nie robimy nic złego.Nie naruszamy niczyjej godności,spokoju.Nikogo nie obrażamy.A co robi rodzina?Oni niby mają jakiś szacunek?Ok,nie lubię nikogo oceniać,ani potępiać,ale tutaj akurat ich zachowanie jest naprawdę dziwne.Gdyby mi umarł brat,to napewno moje życie uległoby znacznej zmianie.Ale oni mają czas na wywiady,na reality show,na dawanie koncertów(Janet-6 grudnia).Tak więc mi nasuwa się jedno.
BlackDimension wrote:takimi spekulacjami obrażacie Michaela, jego rodzinę i fanów
bo,że nie mieliscie do niego zaufania, o tym już nie wspomnę
Powiem to jeszcze raz.Czasami są takie sytuacje,że trzeba zrobić coś wbrew swoim zasadom.Jeżeli Michaelowi grożono,groziło Mu niebezpieczeństwo,to nie miał innego wyboru.Miał umrzeć,tylko dlatego,żeby udowodnić ludziom,,Tak,ja jestem człowiek honorowy''?Mial zostawić swoje dzieci same?Osierocić je?Michael potrafi dobrze myśleć,więc jestem pewna,że i teraz o tym pomyślał i zapobiegł katastrofie.
,,Just call my name and I'll be there '' ... So I call You - MICHAEL !!
Phoenix wrote:Oceniasz ludzi, którzy wierzą, że MJ żyje, oceniasz samego MJa, że nie zrobiłby tego fanom. Again. Michael to najpierw ojciec, a potem Król Popu. Ilu fanów by nie miał, ta trójka szkarabów jest od nich ważniejsza. Jeśli zrobił to, by te szkraby nie straciły ojca naprawdę, to co takiego się stało? Obcy ludzie mieliby być ważniejsi od dzieci?
Święta prawda!!!
Mam nadzieję, że temat nie pójdzie do kosza w koncu jest w dziale HP a nie Fakty poza tym chyba to nie jest temat tabu.... część fanów wierzy cześć nie....
Nie jestem przychylna tej teorii jakoby Michael sfingował własną śmierć, na świecie gdy każdy nasz krok jest kontrolowany takie oszustwo z pewnością wyszło by na jaw... Nie oceniam Michaela, nie chcę tego robić. Ja w Niego wierzę, On nie jest zdolny do czegoś takiego... Michael to najbardziej wiarygodny człowiek jaki chodził na ziemi, był charyzmatykiem głoszącym swoją ideę, znał swoja misję. Michael nie raz twierdził, że im większa gwiazda, tym więcej kłamstw i mitów powstaje na jej temat. IM większa gwiazda tym więcej zagadek wokół jej śmierci.. Nawet do dziś nie wiadomo jak umarła Marilyn Monroe, kto zabił Kennedyego, nie wiadomo, czy Kurt Cobain faktycznie się zabił. Rozumiem Was że po prostu jesteście zrozpaczeni i przepraszam jeśli poczuliście się dotknięci moim atakiem, nie powinnam była Was atakować bo to nie tędy droga. Jesteśmy fanami Michaela i to nas łączy .. Ci którzy nie potrafią pogodzić się z odejściem Michaela wierzą że On żyje, więc tworzą alternatywną rzeczywistość. Jedno i drugie jest możliwe. Świat nie jest czarno-biały. Michael jednocześnie umarł i jednocześnie żyje. Jak długo jak będzie On mieszkał w naszych sercach, tak długo będzie żyło Jego przesłanie, które stworzył dla świata.
Chciałam dodać, że Michael był tak wyjątkowym człowiekiem, ze żywił głęboki szacunek dla KAŻEGO, On nie dzielił ludzi, nie tworzył sztucznych podziałów. Był tak konsekwentny że nawet nie chciał urazić swoich fanów-gejów, odmawiając komentarz na ten temat w TV. Nie widze powodów dlaczego fani mieliby być dla Niego mniej ważni niz rodzina, On chyba milion razy powtarzał, ze kocha własnych fanów! Czy my mamy to wyznanie traktować jako żart?
Last edited by BettyBlue1982 on Thu, 19 Nov 2009, 14:31, edited 1 time in total.
"Możesz być, czymkolwiek chcesz
Po prostu przemień się w to czym myślisz, że zawsze mogłeś tym być
bądź wolny ze swoim tempem, bądź wolny,
Zrzeknij się swego ego - bądź wolny, bądź sobą!"
I love you MJ :*...
Pragnęłabym aby to wszystko było prawdą i Michael znalazł sposób by zniknąć-jest taki fragment w książce Shmuleya Boteacha w którym Michael mówi że chciałby w jakiś sposób zniknąć,tak by w pewnym momencie nikt go nie widział i aby mógł nadal pomagać dzieciom pozostając niewidzialnym.
Mówił - Zniknąć to bardzo ważne.Zmieniamy się,musimy zmieniać nasze życie.Dlatego mamy zimę,wiosnę,lato,jesień.
Co prawda temat dotyczył umierania młodo i tego że Michael bardzo nie chciał się zestarzeć ale jego słowa w obecnej sytuacji nabierają dla mnie nowego znaczenia.
Wcześniej myślałam że wszelkie spekulacje są absurdalne i nie możliwe ale...obejrzałam zdjęcia Neverlandu,prawdziwie fenomenalnego miejsca które zaistniało tylko dlatego że pewien człowiek miał magiczną wizję swojego domu i ją stworzył.Co nas ogranicza w szerszym pojmowaniu rzeczy?Wyobrażnia?Michaela nic nie ograniczało,swoim życiem to pokazał i jeśli chciałby zniknąć napewno znalazłby sposób aby było to możliwe.
Był prawdziwym fenomenem wymykającym się przeciętnym umysłom dlatego był postrzegany jako ekscentryk.Myślę że wszystko jest możliwe!
Myślę co prawda że jeśli "sfingowałby swoją śmierć' to nie po to aby pojawić się znowu w " oku cyklonu" który by niewątpliwie się rozpętał ale by już na zawsze pozostać w ukryciu.
To moje przemyślenia dnia dzisiejszego.
Nie wydaje się Wam, że to co robicie jest okrutne dla bardzo wielu ludzi.
Cała masa fanów próbuje uporać się, uporządkować swoje życie, które jest już nieco inne niż przed 25 czerwca. Spekulując na ten temat wprowadzacie nowy zamęt w głowach tych, którzy już może częściowo "wrócili do żywych".
Teraz na nowo rozdrapujecie rany, które ledwie się zabliźniły. Dajecie złudną nadzieje, która i tak tylko pozostanie nadzieją. Niespełnioną.
Michael Jackson wybitny artysta był też Michaelem Jacksonem człowiekiem. Śmiertelnym. Śmierć to przecież naprawdę jedyna rzecz, której możemy być pewni w życiu. I stało się. Za wcześnie, ale się stało.
Pomijając okoliczności, jak dla Niego w najlepszy możliwy sposób - we śnie, bez bólu, wyczekiwania, cierpienia, wegetacji w formie rośliny i całej otoczki tego, co się z tym wiąże (a wiedzą to Ci, którzy kiedykolwiek mieli styczność z ludźmi w takim właśnie "zawieszeniu" pomiędzy światami). To była śmierć tylko dla wybranych. Łagodne przejście z świata do świata.
Zastanawia mnie jeszcze jeden fakt - "starzy" użytkownicy tego forum już właściwie się tu nie wypowiadają oprócz moderatorów i kilku wytrwałych. Zastanawialiście się dlaczego?
"Would you hold my hand,
If I saw You in heaven..."
moon_song, w lipcu nigdy by mi do głowy nie przyszła myśl, że Michael Jackson mógł zrobić z 25 czerwca mistyfikację. Jednocześnie wiedziałam, że są osoby, które w tą śmierć nie wierzą. Jednak nie przypominam sobie żebym była w jakikolwiek sposób z tego powodu zraniona. Ludzie często mają skłonność do dorabiania teorii spiskowych. Moje stanowisko w tej sprawie zmieniło się całkowicie kiedy nie sugerując się niczym obejrzałam filmy z wyjazdu karetek, które przedstawiały dwie różne sytuacje. Do dzisiaj nikt nie jest w stanie mi tego logicznie wytłumaczyć. Z czasem odkryłam, że takich nieprawidłowości jest znacznie więcej. Nie kieruję się złudną nadzieją, a zwykłą ciekawością. Sama nie odważyłabym się założyć tutaj tak kontrowersyjnego tematu (bo są do tego inne strony), ale jeśli już taki powstał to postanowiłam się wypowiedzieć. Jeżeli swoją obecną postawą kogoś uraziłam to przepraszam. Zainteresowani znajdą posty moje i innych piszących w tym temacie na stronach do tego przeznaczonych.
Pozdrawiam
Murray'u przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki bądź skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą.
W zasadzie nie wiem co o tym myśleć. Mam wrażenie że zaczyna się kult podobny do kultu Elvisa - dla wielu ludzi sfingował własną śmierć, co jest nieprawdą. z Michaelem jest tak samo. Jest tak bardzo kochany, że my fani nie dajemy mu odejść. Zamiast zmyślać historie o sfingowaniu śmierci powinniśmy cieszyć się muzyką MJ'a i nigdy o nim nie zapomnieć. Z jednej strony miał powody do sfingowania śmierci, media nie dawały mu normalnie żyć, brukowce wypisywały bzdury o pedofilii i o tym, że MJ to dziwak. Ja na jego miejscu sfingował bym własną śmierć, choćby po to, żeby media dały mi spokój. Dla mnie MJ żyje, tam u Góry i w naszych sercach, między nami już go nie ma i powinniśmy się z tym pogodzić.
No właśnie o to chodzi. Nie ma argumentu nie do obalenia bo nie może byc. Nic nie może byc oczywiste dopóki wszystko sie nie wyjaśni. Bo to by nie miało sensu, gdyby wszystko było oczywiste. Chodzi o to, żeby były sprzeczności. Tak musiało byc.
Chodzi o to, żeby ludzie sami wybrali w co chcą wierzyc, a nie, żeby wiara w coś została im narzucona. To co było niezbędne zostało zasugerowane. Ludzie jednak bezlitośnie ignorują to.
Dla wielu jest to bardzo trudne porzucic stary, wycwiczony od najmłodszych lat tok rozumowania. Ale pomyślcie, gdybyście nigdy nie uczyli sie w szkole historii i ktoś by Wam nagle, dziś opowiedział jak to dawniej było - uwierzylibyście? Nie wiem na pewno, ale śmiem wątpic, żeby niektóre fakty, o których nigdy wcześniej nie słyszeliście wydały by Wam się wiarygodne. Ponieważ nie znacie tamtego świata. Znacie go tylko z opowiadań. A mimo to nikt nigdy tego nie kwestionował. Dlaczego? Bo opowiada sie Wam o tym od dziecka i w pełni to akceptujecie. Niektórym ludziom podobnie trudno było zaakceptowac teorię ewolucji. Dla nas dziś to normalka ale 100 lat temu? Kto by w to uwierzył? Wszyscy byli święcie przekonani, że to przecież Bóg stworzył człowieka. Niektórzy i dziś twierdzą, że świat ma 40000 lat. Ktoś by się ich zapytał - a co powiesz na skamieniałości, kości dinozaurów sprzed milionów lat - a oni na to, że Bóg je tam podłożył by sprawdzic jego wiarę. Już Platon opisywał więźniów, którzy spędzili życie w jaskini i widzieli tylko cienie rzeczy na ścianie, nie wiedząc o tym, że to tylko cienie. Gdyby ktoś im powiedział, że to co widzą to tylko iluzja, że prawdziwe rzeczy, są za ich plecami, może bardzo, bardzo, blisko (wystarczy się odwrócic!) - uwierzyliby? Myślę, że byc może nawet by nie zrozumieli, dopóki sami by tego nie zobaczyli.
Pamiętajcie - to, że w coś nie wierzycie, nie znaczy, że tego nie ma! Czasem warto porzucic stereotypowe myślenie i strach. Czasem warto się odwrócic.
Nie dziwię się, że teraz trudno Wam uwierzyc w niektóre rzeczy, skoro są uznane społecznie za głupie i niepoważne. Ale to nie zmienia faktu, że one są. Istnieją naprawdę, tu i teraz.
Ja nie znałam Michaela. Nigdy z nim nie rozmawiałam. A mimo to, gdybym miała okazję zaśpiewac jego piosenkę na żywo również popłakała bym się. Nawet jeśli wierzę, że on żyje. Ponieważ rozumiałabym sytuację i byłabym wzruszona i wdzięczna mu za to co zrobił. A Stevie to jego bliski przyjaciel. Podobnie jak inni.
Z resztą - jak to pozwolił im tak cierpiec? Przecież oni wszyscy - rodzina, przyjaciele doskonale o wszystkim wiedzą. Może dlatego tak płaczą.
Zastanówcie się - czy aby na pewno nie oglądacie tylko cieni rzeczy? Niektóre sprawy wyglądają inaczej - zależy od interpretacji i kontekstu. To, że wyglądają tak jak wyglądają - czy to coś znaczy jeśli to jedynie złudzienie?
No, walnęłam kolejnego jebniętego posta i pewnie nikogo on nie obchodzi. Na pewno i tak większośc z Was ma mnie za idiotkę. No trudno co zrobic. Wolę byc brana za idiotkę niż milczec w ważnych sprawach. Jedni nie wierzą w to, że Michael żyje ponieważ widzieli jego pogrzeb w telewizji. I to im wystarczy - włączą TV i są spokojni bo zobaczyli to co chcieli i nic nie burzy ich spokoju.
Ale czy to co mówią w telewizji warte jest jakiejś uwagi? Nie wydaje mi się. Amerykanie wciąż twierdzą, że w walczą z terroryzmem i po to są te konflikty na świecie. Powstaje jednak pytanie - czy na pewno tak jest? Kto tu z kim walczy i kto to zaczął? - jak dla mnie to Obama ostatnio podwaja ilośc żołnieży w Afganistanie, żeby uwaga - sprowadzic do domu tych żołnierzy co już tam są. To tak jak ktos powiedział: "to zupełnie tak, jakbym ja powiedział - będę więcej jadł, żeby schudnąc". To bez sensu. To przykrywka, ma na celu ukrycie prawdziwych pobudek dla których wciąż się wysyła tam żołnierzy i prowadzi walki. Dlatego, że tu nie chodzi o zakończenie wojny ale podtrzymanie jej. Tylko ślepi tego nie widzą. Ale oczywiście nikt otwarcie tego nie powie w telewizji. Nikt tego nie skomentuje tak jak to wygląda. Pokazują wciąż na nowo urywki z wojny poodrywane ręce, głowy, nogi i krew. A ludzie nie mają pojecia co naprawdę oglądają i kto za tym napradę stoi! Tylko, oczywiście nie uwierzycie, jeśli Wam powiem. Uwierzycie w pewne aspekty działania ale jeśli powiem, że to za sprawą sekty bezwzględnych ludzi - postukacie się w głowę. Dlaczego tak trudno w to uwierzyc? Rozejrzyjcie się, na litośc boską! Obejrzycie chociaż raz jedne wiadomości i spróbujcie przeczytac ich prawdziwą treśc tą między wersami!
Tak, wiem, spam, offtop, nadaje się do kosza i pewnie tam wyląduje. No trudno, taki świat, taki kraj. Ciężko jest byc Polakiem. Polką. Przedewszystkim jednak jestem człowiekiem.
o jakich argumentach Wy mówcie? jakich "racjonalnych dowodów" żądacie?? Przecież jakby takie były to wątek "MJ nie żyje" by nie istniał, wystarczył by jeden argument nie do obalenia!!
Wszystko to co mamy, czym żył Hoax to domysły, każdy z tych domysłów podlegał dyskusji.
Płacz Paris = grymas Paris
Motyw Liberian Gril = po prostu ładnie tam wyszedł
Placz Steviego = Wiele osób płacze słuchajśc piosenek MJ
Użycie threatened w TII = no MJ to geniusz, wiedział ze bedzie fajnie to sie komponować
Rapoty koronera = nikt nie widział koronera wygłaszającego te słowa
Gilda w TII = przypadek? MJ lubił ten film?
z każda rzeczą można tak dyskutować...
Więc tu nie chodzi o pewność a o wiarę. Nie miałabym odwagi w 1% powiedzieć ,że jestem pewna ale w 100% wierze w to , że On zyje.
Czy jestem wariatka? Fanatykiem? Czy w ten sposób nie płacze cały dzień a tylko pół? Czy to pozwala mi funkcjonować? Nie mam pojęcia...
Ale wiem, że chociażbym obejrzała ten pieprzony Memorial 100 razy pod rząd to nie umiem i nie chce dopuścić do siebie myśli ,że Go nie ma.
I myślę, że większość ludzi wierzących w mistyfikacje ma takie podejście. Dlatego uważam, że pytanie nas o dowody nie do obalenia !! wyśmiewanie się ,że wszystko co piszą tu ludzie można obalić, pisanie o paranojach czy braku szacunku jest nie fair. Bo tu chodzi tylko o wiare...a z tym się nie dyskutuje bo każdy ma prawo wierzyć w co chce.
Impossible is nothing when it comes down to Michael. I know what I'm saying..
grafik_com wrote:Nim pójdę jeszcze mam co do przekazania , zastanówmy się nad tym co by zyskał gdyby jednak żył wychodzi na to, że bardzo wiele np:
1.Zyski ze sprzedaży podobno sięgają już niebagatelnych sum !
2.Jeśli miał długi to ich się pozbył
3.Nowi Fani ( tych których nie miał zyskał przez swoją śmierć -wielu zaczęło doceniać go po jeśli nie żyje po śmierci.
4.Zemsta na mediach i jednocześnie wskazówka abyśmy zwrócili uwagę na to że media kłamią ( przypominam piosenka Live me alone i teledysk Ghost)
5 Uznanie i szacunek jako osoba genialna, umysł stratega jak Naopleon który to wszystko skrupulatnie zaplanował.
6.Odbudowa opini
7.zainteresowanie ludzi sprawami ekologi świata i nadciągającą katastrofą ( This is it na koniec earth song)
8.analizowanie przez fanów tekstów jego piosenek i tego co chciał w nich przekazać
9. Piosenki Mj znów powracają na listy przebojów! znów świat sobie o nim przypomniał!
10. Spokój od tego całego zgiełku ( nie wiemy na jak długo),
11. Ludzie od tąd zaczeli by postrzegać Mj nie tylko jako piosenkarza i tancerza ale i jako człowieka.
i wiele innych
Jeśli murray nie siedzi jeśli MJ by się ujawnił z pewnością nie będzie osądzony - tak uważam po tym wszystkim mam jasność
Po wielu miesiącach weszłam tutaj i co widzę nowe spekulacje. Nie przecze sprawa wydaje mi sie trochę dziwna. Miało być zabójstwo oskarżenia aty nic. Nawet media milczą, ale tak naprawdę jeśli by było tak jak myśla niektórzy z was pod hasłem Mj żyje . No cóż szczerze nie wracałabym do kariery. No bo coż on nie musi już niczego udowadniać. A na słowa "on nie zrobiłby czegoś takie fanom" ogarnia mnie pusty śmiechDruga strona medalu to jak pamiętam marzył o tym by być "normalnym" człowiekiem tzn jednym z nas . Móc poruszać sie swobodnie po ulicach itp. A teraz zastanówmy sie co by się stało gdyby wrócił. Po pierwsze media by go zrzarły żywcem. Co i tak robiły ale wtedy nie zostałaby na nim sucha nitka. Po drugie jeśli zagrażało coś jemu i rodzinie to czy sądzicie że to znikło za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i Mj wyjdzie kiedyś tam. Bzdura. No i wreście my fani , jaką dajecie mi gwarancje że nie znajdzie sie wtedy idiota który ze złości zrobiłby mu krzywdę. Jaką macie na to gwarancje? Ludzie są tylko tacy jacy są, nieobliczlni w swoich działaniach. Więc jednym słowem co by nie mówić i w co byście nie wierzyli. Dla nas MJ nie żyje. Przykre to ale taki jest fakt nieodwracalny. I postarajcie sie to przyjąć za dobrą radę. Bo co będzie jeśli mj jak twierdzicie sie nie ujawni. Jak bedziecie sie czuli czy pomyśleliście o tym
Moim zdaniem ktoś ładnie bawi sie naszymi pragnieniami serca uczuciam i nie twierdze że to Mj tylko ktoś kto chce na tych rewelacjach coś zyskać. Ktoś napisał że Mj zarabia dużo, że zyskał nowych fanów po śmierci. Mam pytanie do tej osoby Czy zastanowiłeś(aś ) sie co zrobią właśni Ci fani po ujawnieniu MJ'a? Jaka ich będzie reakcja? Co mogą mu zrobić? Ja tak. I doszłam do wniosku że gdyby tak było jak piszecie że sfingowałabym własną śmierć to nigdy bym sie nie ujawniła powtarzam nigdy ( będąc na jego miejscu). Po pierwsze kasa sama biegnie do kieszenie i mam zapewniony wygodny byt małym wysiłkiem. Po drugie mam możliwość normalnego życia spotykania sie z przyjaciólmi bez paparazzi na karku, założenia normalnej rodziny bez zaglądania mi w spodnie ( o czym zawsze marzył Mj). Czy zrezygnowalibyście z własnych marzeń i możliwości ich realizacji. Myślę ze nie...Może to brutalne co mówię ale taka jest prawda. I jeśli Mj żyje jak twierdzicie to mówię mu oficjalnie. Umarł król popu, niech żyje michael jackson człowiek. A wierzcie mi byłby to skok na głęboka wodę. Musiałby diametranie zmienić swoje nawyki, przyzwyczajenia.
Jednakże uważam ze Mj jednak nie żyje. W całym moim życiu odkąd poznawałam powiedzmy tworczośc tej rodziny i obserwowałam ja w telewizji, nigdy nie widziałam takiej miny jaką zaprezentowała Janet. Wyglądała tak jakby ktoś mocno kopnął ją w brzuch, co zjerzyło mi włosy na karku. Nigdy powtarzam nigdy jej takiej nie widziałam. A czepianie sie że dziciaki teraz sie usmiechają.. no coz to tylko dzieci i pamiętam jak szlochałam jak zmarła mi babcia przez cały tydzien. Aż rodzice byli zmuszeni dawać mi tabletki uspakajajace tak byłam z nia bardzo zżyta. To na pogrzebie jej, co muszę stwierdzić smutny fakt, nie uroniłam już ani jednej łzy (co wydać sie mogłoby osobą postronnym bardzo bezduszne) i co ważniejsze koledzy i koleżanki potem widziały mnie już zawsze uśmiechniętą. Natomiast ja przezywałam jej śmierc wieczorami. Wiec niet wierdźmy że to są te dowody na to że Mj żyje, bo możemy sie bardzo zawieść. Poza tym to jest inna kultura inne zwyczaje. Pamiętajmy że jak przyjąć afroamerykańską kulturę to oni raczej sie cieszą niż smucą ze ida na spotkanie z bogiem , mówię tu ośmierci. Więc nie mierzmy ich własną miara i kulturą osobowościa i nawykami.
Sorki za długa wypowiedź
Kultura umożliwia rozkwit najpiękniejszych zdolności człowieka
Bardzo długo mnie tutaj nie było i jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że temat który kiedyś sama założyłam powstał na nowo i o dziwo nadal funkcjonuje...
nie będe się tu rozpisywać o tym czy wierzę czy nie wierzę. Bo każdy kto zna mnie choć trochę wie, że wierzę w to że MJ żyje i ma się dobrze..
nie czytuje tych wszystkich "blogasków" czy innych stron typu MJ.zyje bo to żenada i do poziomu 15 nie mam zamiaru się zniżać.
Wiecie co mnie tylko zastanawia...dlaczego tak nagle tyle osób ujawniło się z tą wiarą że Michael żyje? Bo co to już nie jest wstyd w to wierzyć? Bo do świąt i nowego roku już bardzo blisko....
brzoskwinka wrote:Bardzo długo mnie tutaj nie było i jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że temat który kiedyś sama założyłam powstał na nowo i o dziwo nadal funkcjonuje...
nie będe się tu rozpisywać o tym czy wierzę czy nie wierzę. Bo każdy kto zna mnie choć trochę wie, że wierzę w to że MJ żyje i ma się dobrze..
nie czytuje tych wszystkich "blogasków" czy innych stron typu MJ.zyje bo to żenada i do poziomu 15 nie mam zamiaru się zniżać.
Wiecie co mnie tylko zastanawia...dlaczego tak nagle tyle osób ujawniło się z tą wiarą że Michael żyje? Bo co to już nie jest wstyd w to wierzyć? Bo do świąt i nowego roku już bardzo blisko....
Tez sie nad tym zastanawialam i chyba kilka osob juz wyrazilo opinie, ze to jest jakis taki etap zbiorowej zaloby: wyparcie. Ale nie takie zwykle wyparcie, ale bardziej rozbudowane, z szerokim i wielowatkowym uzasadnieniem.
Zastanawialam sie, dlaczego wlasnie teraz i tyle osob i razem. Ja uwazam, ze to jest efekt filmu TII - dla wielu osob to bylo za wczesnie, u wielu osob ten film stanowil regres w dochodzeniu do (wzglednej) normalnosci po tym, co sie stalo. Z takiej rozpaczy ratuje nas nasza wlasna konstrukcja psychiczna - nasz umysl przestawia sie na inne funkcjonowanie, jakby w desperackim akcie samoobrony przed ta otchlania rozpaczy. Zaczynamy inaczej selekcjonowac informacje. Sama podczytuje sobie te strony, choc jestem przekonana, ze Michael nie zyje.