Amerykańska bzdurka obliczona na nowe "sensacje". Pozatym wszystko ustawione. Śmierci MJ poświęcono 2 minuty.
Jest tam scena gdzie Jermaine opłakuje MJ a w następnej chwili opowiada o powrocie na scenę Jackson 5 siedząc w tym samym miejscu tego samego dnia w tym samym czasie, tak samo ubrany. Jedyne prawdziwe, szczere łzy jakie zaobserwowałam to te kiedy Jermaine wyciągnął z mroków zapomnienia historę o swoim rozstaniu z zespołem. Dlaczego akurat postanowili to przedyskutowac tyle lat po zaistniałym fakcie? Oczywiście te łzy posłużyły później do promocji dalszych odcinków serialu. Wyszło na to, że bracia bardziej żałują tego co się stało w latach 70. niż śmierci brata. Dialogi - sztuczne. Nie ma tam nic godnego oglądania.
Serial dokumentaly "The Jacksons: A Family Dynasty"
Moderatorzy: DaX, Sephiroth820, MJowitek, majkelzawszespoko, Mafia
- karolinaonair
- Posty: 80
- Rejestracja: ndz, 09 sie 2009, 12:35
- Skąd: hollyłódź
kaem, rewelacyjna recenzja, przeczytałam z przyjemnością i żywym zainteresowaniem... Wielkie dzięki.
Moje spostrzeżenia co do Jermeine`a są podobne, jest on bardzo niekonsekwentny, usłyszałam od kogoś coś w stylu, że jest bardzo utalentowany, a jednak brak mu zawsze było pracowitości. To go odróżniało od Michaela.
O ile Michael to nie tylko talent, ale także mordercza praca ciała i umysłu, czerpanie nauki od innych, wyciąganie konsekwencji i ciągłe wzbogacanie własnej twórczości, to Jermeine siadał na laurach i miał pretensje do całego świata.
Uwierdziło mnie to w przekonaniu, że to Michael będący frontmanem zespołu od dziecka, był tym motorem napędowym,to on scalał grupę i nadawał jej rytm. Bez niego by nie istnieli. Bez niego to przestało mieć sens. I to w tym materiale widać. Choćby po tym jak pracują w studio.
W "Moonwalku" można przeczytać, że Michael od najmłodszych lat czuł ten ciężar bycia liderem grupy.
Michael był zbyt wielkim talentem, musiał w końcu pójść własną drogą, to było nieuniknione. Jego pomysły, jego nowatorskie działania, profesjonalizm, energia, ciężka praca i wielki talent zaniosły go na szczyt.
On od zawsze ich przyćmiewał.
Moje spostrzeżenia co do Jermeine`a są podobne, jest on bardzo niekonsekwentny, usłyszałam od kogoś coś w stylu, że jest bardzo utalentowany, a jednak brak mu zawsze było pracowitości. To go odróżniało od Michaela.
O ile Michael to nie tylko talent, ale także mordercza praca ciała i umysłu, czerpanie nauki od innych, wyciąganie konsekwencji i ciągłe wzbogacanie własnej twórczości, to Jermeine siadał na laurach i miał pretensje do całego świata.
Uwierdziło mnie to w przekonaniu, że to Michael będący frontmanem zespołu od dziecka, był tym motorem napędowym,to on scalał grupę i nadawał jej rytm. Bez niego by nie istnieli. Bez niego to przestało mieć sens. I to w tym materiale widać. Choćby po tym jak pracują w studio.
W "Moonwalku" można przeczytać, że Michael od najmłodszych lat czuł ten ciężar bycia liderem grupy.
Michael był zbyt wielkim talentem, musiał w końcu pójść własną drogą, to było nieuniknione. Jego pomysły, jego nowatorskie działania, profesjonalizm, energia, ciężka praca i wielki talent zaniosły go na szczyt.
On od zawsze ich przyćmiewał.
"Kłamstwa biegną sprinty, prawda biegnie maratony" - Michael Jackson
mogę trochę zaspoilerować?
Właśnie skończył się kolejny odcinek "The Jacksons - A Family Dynasty" - przyznaję, pierwszy, który obejrzałam w całości
I co na dziś?
zaznacz poniżej, aby się dowiedzieć
Chłopcy krzyczeli na JJa, za to, że wyskoczył z Tributem w Wiedniu bez nich. Ale skończyło się na przytulańcach.
Później: Jermaine bardzo chce pójść z braćmi do studio, ci jednak wolą jeść zupę - scena wieczoru Najedzeni, ulegają i zaczynają muzykować. Śmiesznie trochę się ich ogląda - ćwiczących układ z "Shake your body", jeśli dobrze pamiętam... Postarzeli się okrutnie.
W studio JJ dość długo się rozgrzewa, aby zaśpiewać:
"you and me - jackson family dynasty - for life
u-ni-ty - jackson family dynasty - for life"
Później nagrywali "Saturday night fever" pod czujnym okiem Tito - JJ oczywiście "jam jest perfect, to ktoś inny tu nawala". Chłopcy się obrazili, wyszli ze studio, JJ coś mówił jeszcze - ale go wyłączyli zza konsolety
Byli też w rybnym;) Grilowaną rybkę polali winem - w wielkiej konspirze przed JJem, któremu nie wolno alkoholu... Za to na oczach telewidzów;)
Wciąż mam bardzo mieszane uczucia, co do tego programu, nawet recenzja kaema i wskazanie rzeczy, których pod uwagę nie brałam - nic tu nie zmienia.
Zdecydowanie widać, że Jermaine z Tito bardzo chcą wrócić na scenę, podczas gdy Marlon i Jackie nie są do tego przekonani. Moim zdaniem ten program jest im potrzebny tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę, bo jestem pewna, że w przyszłym tygodniu ogłoszą, że ruszają w trasę - w końcu po coś tam ćwiczą. Ale to już nie jest to. Zestarzeli się, a przede wszystkim - co zabrzmi trywialnie - brakuje tu Michaela. Nie tylko wokalnie - wyraźnie słychać jak w harmoniach brakuje tego jednego głosu, brakuje tych pomysłów i takiej świeżości - bez Michaela nie spodziewam się tu żadnych rewelacji. Marlon kilkakrotnie powtarza, jakby upewniając się, że do wszystkich dotarło, iż każdy jest inny, każdy inaczej przeżywa żałobę - ok. Może to dlatego, że show jest reżyserowane, ale emocje pokazywane przy wspominkach Michaela wydają się płytkie. Wg mnie, J4 zdają sobie sprawę z tego, że ich fani to teraz w znacznej większości fani MJa i - nie oszukujmy się - carpe diem, szukamy dla siebie miejsca, chcemy znów być sławni.
Choć naprawdę się starałam, nie umiem nie oglądać tego przez pryzmat 25.06., stąd jestem całkiem świadoma mojego subiektywizmu, nie bijcie
Właśnie skończył się kolejny odcinek "The Jacksons - A Family Dynasty" - przyznaję, pierwszy, który obejrzałam w całości
I co na dziś?
zaznacz poniżej, aby się dowiedzieć
Chłopcy krzyczeli na JJa, za to, że wyskoczył z Tributem w Wiedniu bez nich. Ale skończyło się na przytulańcach.
Później: Jermaine bardzo chce pójść z braćmi do studio, ci jednak wolą jeść zupę - scena wieczoru Najedzeni, ulegają i zaczynają muzykować. Śmiesznie trochę się ich ogląda - ćwiczących układ z "Shake your body", jeśli dobrze pamiętam... Postarzeli się okrutnie.
W studio JJ dość długo się rozgrzewa, aby zaśpiewać:
"you and me - jackson family dynasty - for life
u-ni-ty - jackson family dynasty - for life"
Później nagrywali "Saturday night fever" pod czujnym okiem Tito - JJ oczywiście "jam jest perfect, to ktoś inny tu nawala". Chłopcy się obrazili, wyszli ze studio, JJ coś mówił jeszcze - ale go wyłączyli zza konsolety
Byli też w rybnym;) Grilowaną rybkę polali winem - w wielkiej konspirze przed JJem, któremu nie wolno alkoholu... Za to na oczach telewidzów;)
Wciąż mam bardzo mieszane uczucia, co do tego programu, nawet recenzja kaema i wskazanie rzeczy, których pod uwagę nie brałam - nic tu nie zmienia.
Zdecydowanie widać, że Jermaine z Tito bardzo chcą wrócić na scenę, podczas gdy Marlon i Jackie nie są do tego przekonani. Moim zdaniem ten program jest im potrzebny tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę, bo jestem pewna, że w przyszłym tygodniu ogłoszą, że ruszają w trasę - w końcu po coś tam ćwiczą. Ale to już nie jest to. Zestarzeli się, a przede wszystkim - co zabrzmi trywialnie - brakuje tu Michaela. Nie tylko wokalnie - wyraźnie słychać jak w harmoniach brakuje tego jednego głosu, brakuje tych pomysłów i takiej świeżości - bez Michaela nie spodziewam się tu żadnych rewelacji. Marlon kilkakrotnie powtarza, jakby upewniając się, że do wszystkich dotarło, iż każdy jest inny, każdy inaczej przeżywa żałobę - ok. Może to dlatego, że show jest reżyserowane, ale emocje pokazywane przy wspominkach Michaela wydają się płytkie. Wg mnie, J4 zdają sobie sprawę z tego, że ich fani to teraz w znacznej większości fani MJa i - nie oszukujmy się - carpe diem, szukamy dla siebie miejsca, chcemy znów być sławni.
Choć naprawdę się starałam, nie umiem nie oglądać tego przez pryzmat 25.06., stąd jestem całkiem świadoma mojego subiektywizmu, nie bijcie
Były plotki, ale nie chciałam im wierzyć... Nie sądziłam, że bracia pokażą w tv, jak "w końcu odwiedzają Michaela", nie przypuszczałam, że sprzedadzą obrazki z Forest Lawn w telewizji, skoro tak wielce sobie cenią prywatność, że Mauzoleum pozostaje zamkniętym. Ale właśnie zobaczyłam, jak bardzo się myliłam.
Sezon pierwszy "The Jacksons: A Family Dynasty" właśnie się zakończył... Podobnie jak mój szacunek do braci biorących w nim udział.
Sezon pierwszy "The Jacksons: A Family Dynasty" właśnie się zakończył... Podobnie jak mój szacunek do braci biorących w nim udział.
Ostatnio zmieniony pn, 18 sty 2010, 19:33 przez anialim, łącznie zmieniany 1 raz.
karolinaonair "Uwierdziło mnie to w przekonaniu, że to Michael będący frontmanem zespołu od dziecka, był tym motorem napędowym,to on scalał grupę i nadawał jej rytm. Bez niego by nie istnieli. Bez niego to przestało mieć sens. "
Piszesz dokładnie tak jak było. Przypominam sobie jak w jednym z wywiadów mama Michaela Katherine w rozmowie z managerem chyba, oburzyła się na wieść, że Michael powinien pójść swoją drogą rozstając się z Jackson Five. Ona na to" JAK TO?! Manager: Michael nie "potrzebuje" braci. Katherine: Ale bracia potrzebują JEGO!
I tu był pies pogrzebany.
Oj Michael... Wszyscy nadal Cie potrzebujemy..
-> temat posprzątany 30 stycznia 2010.
mav.
Piszesz dokładnie tak jak było. Przypominam sobie jak w jednym z wywiadów mama Michaela Katherine w rozmowie z managerem chyba, oburzyła się na wieść, że Michael powinien pójść swoją drogą rozstając się z Jackson Five. Ona na to" JAK TO?! Manager: Michael nie "potrzebuje" braci. Katherine: Ale bracia potrzebują JEGO!
I tu był pies pogrzebany.
Oj Michael... Wszyscy nadal Cie potrzebujemy..
-> temat posprzątany 30 stycznia 2010.
mav.