kaem pisze:Recenzja z Rolling Stone 3/5 (tę samą notę uzyskało Invincible
Zgadzam się całkowicie. Płyta na poziomie Invincible
kaem pisze:Tu wyróżniają, a wręcz wychwalają Behind The Mask
Także się zgadzam. BTM to perełka na płycie. I zupełnie nie rozumiem co wam przeszkadza w tej aranżacji. Ja się ciesze ,że chociaż raz $ony czegoś nie spiepszyło. Potencjał BTM został całkowicie wykorzystany i szykuje się nowy hicior
Ja tez uważam że płyta jest na poziomie Invincible i wolę sięgnąć właśnie takie recenzje niż czytać zlepek bzdur takich jak na Onecie. (przypominam niesławną recenzję Invinvible http://muzyka.onet.pl/10172,56204,recenzje.html ) Może i często się nie zgadzam z opiniami tych serwisów, ale to one pokazują nam mocne i słabe strony danych utworów. Co do werdyktu- to już zależy od nas.
W większości zgadzam się z przytoczoną przez siebie recenzją, z wyjątkiem:
Zupełnie inaczej ma się rzecz z Lennym Kravitzem. "(I Can't Make It) Another Day" to świetny, podbity rockowo-funkowym groove'em numer. Nie aż tak porywający jak "Give In to Me" ze Slashem, ale i tak naprawdę udany. W utworze na perkusji gra Dave Grohl, trudno jednak to wychwycić czy docenić, brzmienie bębnów jest bowiem bardzo syntetyczne.
Chyba pani recenzentka nie słyszała najlepszych funkowych utworów podszytych rockową energią, choćby klasycznym "Cosmic Slop" albo "Who Says a Funk Band Can't Play Rock" Funkadelic, albo czegokolwiek Betty Davis bo "(I Can't Make It) Another Day" jest równie wymęczone co "Give In To Me", chociaż melodię ma bez porównania lepszą. Co rozczarowuje tym bardziej, że Michael jest przecież jedną z postaci która w dużej mierze wpłynęła na rozwój muzyki funk, a Lenny Kravitz to prawdziwy rockman, wydawać więc by się mogło, że razem zrobią z coveru tego ostatniego petardę. Najwyraźniej im obu zabrakło energii, a zwłaszcza Michaelowi co słychać w jego forsownym śpiewie: głośno, ale bez dawnej siły i lekkości.
mam wrazenie, ze osoba, ktora to pisala, w ogole nie zapoznala sie z informacjami typu 'behind the scenes' na temat plyty. A opisy poszczegolnych kawalkow brzmia, jakby pomylila tytuly, lol.
bardzo sensowna recenzja.z onetu. kolejne x lat byśmy pewnie czekali na płyte która wcale nie musiałaby byc lepsza od tej, jedynie mogłaby wokalnie być zapewne lepsza technicznie.
Dajmy sobie siana z tym wykpiwaniem Billy Jean. To nudne jest, a błąd dla mnie żaden. Na wczesnych wydaniach Thrillera, na CD też taka literówka była, więc...
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
kaem pisze:Dajmy sobie siana z tym wykpiwaniem Billy Jean. To nudne jest, a błąd dla mnie żaden. Na wczesnych wydaniach Thrillera, na CD też taka literówka była, więc...
No dobra - nawet jeżeli.. Ale
Amerykański supergwiazdor wydał właśnie nową płytę "Michael".
Amerykański supergwiazdor wydał właśnie nową płytę "Michael".
Sorry, ze się wtrącę....Wydaje mi się, że to ironia miała być, sarkazm...To wynika z kontekstu, przynajmniej dla mnie. Gdyby autor wziął to słowo w cudzysłów, byłoby lepiej...
Wątpie. Recenzji płyty nie zaczyna sie od takiego typu ironii. Zresztą to w ogóle nie brzmi jak ironia. Ironią by była jakby po takim zdaniu wziętym w cudzysłów był po myślniku jakiś komentarz. Nie ma ani cudzysłowu ani komentarza.
To ja odpiszę . W GW nie wiedzą nie tylko jak używać ironii, nie mają też za grosz dobrego poczucia humoru. Ot, takie Wprost wśród dwutygodników. Taki TVN wśród telewizji informacyjnych. Kiepski poziom, zadęcie godne najlepszych.
Nie ma co się takimi przejmować, wystarczy nie czytać, nie oglądać.
Czegóż więcej można się spodziewać po gazecie, która wydała na świat niejakiego R.L.
Z drugiej strony kariera Jacko nie była pozbawiona ewidentnych wpadek, do których na pewno należy wydany jeszcze za życia artysty krążek „Invincible” z 2001 roku. To była dopiero katastrofa! Tymczasem utwory składające się na zawartość „Michaela” to porządne popowe kawałki, które nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
Trzymajcie mnie ludziska, bo zejdę z tego świata jeszcze przed nowym rokiem! Czemu użytkownicy postują do tego tematu w faktach, wszystkie recenzje jakie tylko napotkają w internecie. Czy nie powinno być tak, że recenzja winna zasługiwać na ten zaszczyt?! A tymczasem ja tam widzę takie kwiatki, że nie mieści się w głowach. Trzeba być upośledzonym umysłowo, aby powiedzieć że Invincible to katastrofa - do tego gorsza niż Michael. A przynajmniej być dziennikarzem, który wypowiada się jak profesjonalista w temacie, o którym wie mniej niż początkujący fan. Invincible owszem była katastrofą - ale w pojęciu promocyjnym - gdyby nie Sony swego czasu, dziś mielibyśmy godną następczynię History. Produkcja Invincible, jest doskonała, każdy utwór perfekcyjnie pasuje do całości, niektóre nawet kosztem tegom, że są słabsze. Mamy bowiem tyle wspaniałych outtakes z tej płyty, które spokojnie razem mogłyby stworzyć płytę Michael i dopiero wtedy słowa pana dziennikarza byłyby tu na miejscu.
Mnie powoli denerwują ci znafffcy muzyki Pana Jacksona, wydaje mi się że za grosz nie znają jego twórczosci. Jeden wariat napisał ze fani wątpią w wokal Hollywood Tonight, tymczasem na yt jest tyle filmów protestów co do BN i KYHU
Z drugiej strony kariera Jacko nie była pozbawiona ewidentnych wpadek, do których na pewno należy wydany jeszcze za życia artysty krążek „Invincible” z 2001 roku. To była dopiero katastrofa! Tymczasem utwory składające się na zawartość „Michaela” to porządne popowe kawałki, które nie schodzą poniżej pewnego poziomu.
Jeżeli katastrofą była płyta dekady to ja nie wiem w jakim świecie my żyjemy Na szczęście to tylko opinia jednego niedoinformowanego dziennikarza. Gorzej ,że ludzie czytają takie bzdury..