Margareta pisze:To co robi rodzeństwo Jacksonów to przede wszystkim objaw koniukturalizmu. Zresztą sam piszesz, że teraz to jak najbardziej póki są jeszcze echa pośmiertnego szumu. Jeśli naprawdę chcieliby powrócić na scenę jako zespół (rodzinny), zrobiliby to już dawno temu, w sposób który tym samym "przywróciłby im twarz", ale prawdziwie wynikający z ich dobrej woli.
Myślę, Margareta, że patrzysz na to zbyt idealistycznie. Oni próbowali wcześniej, ale nikt ich nie chciał, bo nie było koniunktury. Michael mógł nie chcieć z wielu względów, a choćby z tego względu, że już uznał - dość, co jest dla mnie zrozumiałe. Też nie chciałabym odgrzewanych kotletów. On miał masę własnych kłopotów. Nazwijmy to - nie zgrali się. Dla Michaela nie miało to sensu, a oni nie mieli siły przebicia. Od promotorów słyszeli wciąż - tylko z Michaelem, w innym wypadku, nie będziemy topić kasy. Możliwe, że na tym tle dochodziło do konfliktów. Michael mógł się nawet poczuć traktowany instrumentalnie. Dla wszystkich ta sytuacja była trudna, ale nie można obwiniać Jacksonów wyłącznie, że się wypalili. Nie potrafili się już odnaleźć na rynku. Rynek ich nie chciał od lat.
A teraz jest koniunktura na fali sentymentalnej. Jacksonowie znajdują sponsorów, promotorów. Czy teraz mają przywdziać habit pokutny? Przecież są częścią showbiznesu. Niczego innego nie potrafią robić? To jest ich zawód. Randy odmawia i jest przez to odsądzany od czci i wiary, bo odmawia. Na pewno coś knuje.
A co do ich uczuć do Michaela oraz motywacji, to byłabym ostrożna z ocenianiem. To ich prywatna sprawa. Z grymasu twarzy, albo na podstawie jednego wypowiedzianego zdania - nie mam zamiaru zgadywać, co czują.
Jacksonowie - to rodzina wychowana w świetle fleszy, a uprawianym przez nich zawodem - jest showbiznes. W showbiznesie raz jesteś na wozie raz pod wozem, w zależności od koniunktury. Oni żyją inaczej, myślą inaczej.
Patrzymy na to z lotu ptaka i przykładamy własna miarę. Krytykować trzeba rozliczne działania, kiedy dochodzi do ewidentnego przekrętu, niszczenia wizerunku, marnotrawiona jest spuścizna Michaela, czy naruszana jest jego prywatność. Jeżeli jest to dzieło artystyczne, trafione bardziej lub mniej, z wydźwiękiem sentymentalnym - to czemu nie.
...a nie jest tak, że Michaela się nadmiernie idaealizuje, jakby nie był grzesznikiem, i z tego wynika ta niechęć do Jacksonów, bo przecież nikt go nie zastąpi. Mają przechlapane.