girlfriend pisze:MJJ napisał:
na ekranie dali zdjęcie Michaela z teledysku Liberian Girl, od razu w głowie odezwały się słowa "Who's directing this?", odpowiedź - oczywiście Michael.
A mnie to skojarzyło się ze słowami z teledysku:
"Ok everybody, that's a wrap"
mnie także... nagle gdy ujrzałam to zdjęcie od razu w głowie pojawił mi się ten obrazek końcowy z teledysku - wszyscy zgromadzeni patrzą na Mike'a i uśmiechają się do Niego, a on się tak słodko śmieje i mówi te słowa, a później puszcza oczko...
Od paru dni nie potrafię napisać nic z sensem, po prostu nie potrafię znaleźć słów, co w moim przypadku jest dziwne, gdyż zawsze świetnie radziłam sobie z pisaniem prac na polski, itp. Ta cała sytuacja spowodowała taki obrót sprawy. W mojej głowie kłębi się tyle myśli, tyle słów, ale nie potrafię tego skleić w sensowną całość... Ogólnie od tych dwóch tygodni czuję się jak otumaniona, nie mogę się odnaleźć, przykład - w niedzielę po śmierci Michaela, gdy poszłam do kościoła pomodlić się za Jego duszę, klęcząc przed przyjęciem Eucharystii nagle uderzyło mnie takie dziwne uczucie. Nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie gdzie aktualnie jestem, co mam robić. W myślach tylko pytam się samą siebie: "Co ja tu robię?! Gdzie ja jestem?! Co mam teraz robić?!", to było strasznie dziwne, no bo jak inaczej nazwać coś takiego, gdy będąc w kościele, przed przyjęciem Komunii nie wiedząc co ma się w tej chwili zrobić?! Muszę przyznać, że od kiedy dowiedziałam się o śmierci MJa zamknęłam się w sobie. Nie mam nic nikomu do powiedzenia, właściwie nie chcę z nikim rozmawiać, oprócz Mike'a (nazwijcie mnie wariatką, ale ja naprawdę z Nim rozmawiam i głęboko wierzę w to, że On mnie słyszy...).
`Ucichłam`...
A co do uczuć związanych z wczorajszą ceremonią:
Pomimo tego, że w mediach mówi się, że to było przesadzone, itp., myślę, że to była naprawdę piękna ceremonia pożegnalna tego wielkiego Człowieka... I nie było w tym żadnej przesady, jedyne co mnie dotknęło to zachowanie Joe, ale pozostawię to bez publicznego komentarza...
Na początku ścisnęło mnie w gardle i już myślałam, że nie będę płakać (bo gdy coś tak ściska, to po prostu się nie da...). Ale gdy wwieźli trumnę pojawiła się pierwsza łza. Jednak wykonanie przez M.Carey `I'll be there` wywołało rzekę łez. Później płakałam już przy wszystkich tych wzruszających wypowiedziach o Nim. Niezwykłe słowa Brooke... Jej szczere łzy, wydobywające się prosto z serca rozwaliły mnie totalnie. A gdy opowiadała o spotkaniach z Michaelem, o tym ile radości było w nich, myślałam, że nie wytrzymam... Oczywiście piękne słowa kobiety z kongresu, pastora, Quuen Latifah i innych... A gdy Stevie Wonder powiedział: "Niezależnie od tego, jak bardzo my potrzebujemy Michaela, Bóg musiał potrzebować go o wiele bardziej" to po prostu serce mi pękało, a na myśl od razu przyszedł mi pewien cytat: `Kiedy w niebie brakuje Aniołów... Pan Bóg puka do ludzkich drzwi...` Tak więc widocznie zabrakło Aniołów, a Pan wiedział do kogo zapukać tym razem... Bo kogo innego tak wrażliwego na krzywdę innych ludzi, mógłby znaleźć na Ziemi? On był JEDYNY taki... zbyt wrażliwy i zbyt genialny jak na ten brutalny świat...
No, ale wracając do ceremonii.
`Will be there` zrobiło swoje i te puszczone słowa Michaela na końcu...
Słowa Marlona mocno wzruszyły, ale Paris po prostu mnie rozwaliła na całego. Po jej wypowiedzi zaczęłam tak głośno szlochać, nie mogłam się uspokoić, wtedy ostatecznie do mnie dotarło, że Jego już nie ma... Przez blisko godzinę trwałam w tej `histerii. Nie potrafiłam się uspokoić, po prostu nie mogłam... Dziś cały czas mam w głowie jej słowa i powtarzam to wielokrotnie, a gdy o tym myślę to po prostu nie sposób się nie wzruszyć. Nie wiem, jak niektórzy mogą powiedzieć, że to było sztuczne?! Dla mnie to była najbardziej szczera, naturalna wypowiedź jaką kiedykolwiek słyszałam. Słowa płynące prosto z serca. Ukazała całą prawdę światu... Jak bardzo tatuś ich kochał i jak oni bardzo kochali tatusia... Michael dał im najpiękniejszy prezent, dar - MIŁOŚĆ. Bo jak mówią słowa jednej z Jego ulubionych piosenek `All you need is love`. Dlatego pragnę z całego serca, tak samo jak pragnął tego Mike, byśmy mogli żyć w świecie, gdzie liczy się tylko miłość!
(Jakiż paradoks, napisałam, że brak mi słów, a napisałam, już tyle, że hoho...)
Chcę dodać jeszcze tylko parę słów na zakończenie...
Najbardziej jest mi żal Jego dzieci... Mam nadzieję, że zostaną pod opieką babci (bo można było zauważyć jak bardzo ją kochają, zresztą to było pragnieniem Michaela) i że wyrosną na wspaniałych ludzi, takich jak ich tatuś. I by mimo wszystko, mimo całej tej tragicznej sytuacji odnalazły spokój i mogły dalej cieszyć się dzieciństwem, którego nie zaznał ich tatuś i które chciał im dać... Moje modlitwy są z nimi!...
Odpoczywaj w błogim spokoju KRÓLU LUDZKICH SERC!