Strona 2 z 2
: sob, 08 sty 2011, 17:04
autor: Margareta
Speed Demon pisze:
Ale poprzedni utwór jakoś mi umyka gdy słucham "Girl you're so together", który bardzo pasowałby mi na Off the wall z powodu klawiszy - na początku zdawało mi się, że to gitara (a może przewija się tam gitara? Styl jak w "Rock with you") - i wspaniałych smyczków (smyczków nigdy dość). Ach i oczywiście kapitalna solówka gitarowa w wielogłosie, znakomity patent na parę lat przed Iron Maiden;)
"Girl You're So Together" nie pasuje mi do koncepcji "Off The Wall". To miał być album głównie w klimacie tanecznym, z dwoma przerywnikami w postaci ballad. "Girl You So Together" to trochę inny klimat. Mnie osobiście kojarzy się ze Steviem. Zwłaszcza krótkie syntezatorowe (?) sekwencje w refrenie. Bardzo urokliwa piosenka i bardzo zgrana z jego chłopięcym wokalem.
: sob, 08 sty 2011, 18:20
autor: Speed Demon
Margareta pisze:
"Girl You're So Together" nie pasuje mi do koncepcji "Off The Wall". To miał być album głównie w klimacie tanecznym, z dwoma przerywnikami w postaci ballad. "Girl You So Together" to trochę inny klimat. Mnie osobiście kojarzy się ze Steviem. Zwłaszcza krótkie syntezatorowe (?) sekwencje w refrenie. Bardzo urokliwa piosenka i bardzo zgrana z jego chłopięcym wokalem.
No więc nie jest zbiegiem okoliczności, że czułem to trochę w klimacie "I can't help it". Nie wiem, to pierwsze odczucia po trzech dniach sluchania:)
: sob, 08 sty 2011, 18:50
autor: Margareta
Speed Demon pisze:
No więc nie jest zbiegiem okoliczności, że czułem to trochę w klimacie "I can't help it". Nie wiem, to pierwsze odczucia po trzech dniach sluchania:)
Ja dopiero teraz uświadomiłam sobie podobieństwo do stylu Steviego w "Girl You're So Together". W "I Can't Help" słyszałam od dawna, w końcu jest on jej współautorem.
: ndz, 30 sty 2011, 17:08
autor: songbird
Farewell My Summer Love jest jedną z dwóch płyt, które kocham miłością absolutną. Tą drugą jest oczywiście Off The Wall dorosłego Michaela, ale o tym już wspominałam wcześniej. Zalety krążka jako całości jak i poszczególnych utworów pięknie opisali min. component, Speed Demon, Anet18, więc nie będę się rozpisywała, bo w zasadzie podpisuję się pod tymi recenzjami. Nie rozumiem do dziś polityki Motown i faktu niewydania tej płyty po nagraniu znajdujących się na niej piosenek, a przecież to był 1973 rok, jestem pewna, ze osiągnęłaby spory sukces. Nie ma na niej słabego utworu, każdy brzmi pięknie, każdy w jakiś sposób urzeka i zachwyca. Płyta ta ma też niezaprzeczalny atut, a mianowicie wokal 15-letniego Michaela w okresie mutacji, jedyny w swoim rodzaju. Takie smaczki wokalne mamy jeszcze tylko na "Forever, Michael", Nie potrafię uszeregować tych piosenek od najlepszej do najgorszej, wszystkie są najlepsze, ale moim numerem 1 jest utwór zamykający płytę. To make my father proud jest niepowtarzalne, słowa, muzyka, interpretacja Michaela po prostu wbijają w fotel. Utwór ten wywołuje we mnie takie emocje, których nie potrafi wywołać wiele piosenek dorosłego MJ. Jest doskonały pod każdym względem.
Krążek zasługuje na 6 i daję ją z czystym sumieniem. Dodam jeszcze, że jestem szczęśliwą posiadaczką oryginalnego amerykańskiego vinyla z 1984 roku i mimo iż mam płytę cd z tym albumem, zdecydowanie wolę słuchać pierwszej. Płyty vinylowe maja swój urok:)