No i to, co najgorsze- za nami
Całe dnie harówek, nerwów, tańczenia na zawołanie....
To był wyjątkowo trudny czas dla Diany i powiem szczerze.... cieszę się, że się skończył.
Z jednej strony szkoda, bo wygrywając konkurs miałaby bilet do Stanów podany na złotej tacy, ale tak naprawdę Diana wygrała o wiele więcej niż nam się wszystkim wydaje.
Jeszcze kilka "przymusowych" choreografii i wywiadów i Diana będzie mogła skoczyć z trampoliny, na której się teraz znajduje, prosto do Neverland
Teraz nadszedł czas promocji, do której TVN będzie chciał wykorzystać jej twarz, bo to się im najzwyczajniej opłaca- wyrazista, pełna emocji, skromności i pasji- to świetny produkt.
I choć barbarzyństwem może wydawać się traktowanie kogoś niczym rzeczony "produkt", to jednak jest to nieuniknione, żeby spełnić marzenia.
Diana już wygrała.
Pokochali ją ludzie wszelkiej maści.
Widziałam szarżę zawiedzonych wczoraj dzieciaków, które nie potrafiły ukryć łez. Widziałam smutek Chris'a de la Peńa, widziałam zawód na twarzy reżysera programu.
Te emocje to ciężka praca Diany - to coś, na co ona sama sobie zapracowała.
I można pomyśleć, że wystarczyło być sobą, żeby to zdobyć.
"Wystarczyło"- jak prosto brzmi, jak trudno wykonać....
Diana tłamszona przez wielu, wysłuchująca obelg, krytyki jej samej i Michael'a, pod wpływem nacisków, żeby "w końcu przestała tańczyć Jackson'a", trwała wiernie przy tym, co podpowiadało jej serce.
I to spowodowało, że odpadła z konkursu.
Ale to samo spowodowało też, że rzesze ludzi ją kochają.
Kochają do tego stopnia, że wczoraj, pewien Ktoś, "dwa Anioły", jak to nazwała Diana, postanowiły, że dostanie od nich bilet na Broadway
Diano, jestem z Ciebie dumna
Jesteś przecudownym człowiekiem i wybitnym artystą.
Dziękuję za Twoje poświęcenia, za Twoje łzy, za Twój uśmiech, za wszystko, co nam bezinteresownie oddałaś w ciągu tych ostatnich tygodni.
Teraz czas pomyśleć o sobie i swoich marzeniach
