Czesc wszystkim, ogloszenie werdyktu wzbudzilo prawdziwe emocje, ci ktorzy znajdywali sie pod sadem niecierpliwie oczekiwali wspolnie niczym pielgrzymi na sprawiedliwosc Boza.
Ja rowniez mialam to szczescie by pojawic sie w tym dniu pod sadem. Mam na imie Wioleta, to ja trzymalam czerwone serce z napisem "Poland loves you Mike". Pojawialam sie tam codziennie od dnia gdy przysiegli wzieli sprawe w swoje rece. Cierpliwosc i wiara w sprawiedliwosc duzo pomogla, bo czasem siadaly wszystkim nerwy. Zwlaszcza dzien przed werdyktem - piatek, kiedy to wiekszosc fanow spodziewala sie wyroku, niektorzy musieli juz wracac, inni zaczynali watpic w sprawiedzliwosc wyroku albo w ogole w jego zakonczenie.
No i w konczy nadszedl 13-sty, wydawaloby sie pechowy dzien, w tu nagle taka niespodzianka... Chwila kiedy to ogloszono obecnosci werdyktu byla niesamowita presja dla wszystkich, pierwsze sekundy "WOW" kolejne " a co jesli...".Z pewnoscia wszyscy fani na calym swiecie czuli sie podobnie, jednak ci oczekujacy wspolnie pod sadem, oczekujacy kazdej reakcji wskazujacej na zblizajacy sie samochod Michaela mialam wrazenie ze zwielokrotnili ta presje, widzac swe wzajemne smutne, niecierpliwe twarze, placz, modlitwy w roznorodnych jezykach, i dochodzace relacje od rowiesnikow siedzacych w domach przed tv lub przed radiem, obserwujac kazdy ruch ludzi z mediow czy przypadkiem dostali jakas wiadomosc i w koncu po wejsciu Michaela do sadu - cisza, wewnetrzna modlitwa i glos reportera z radia, ktore wlaczyli ludzie z mediow i pierwsze slowo: NOT GUILTY". To bylo niesamowite, kazdemu spakl nie kamiec ale glaz ciazacy na sercu, wrzaski, nieopisana radosc, wdziecznosc, wszechstronna milosc, blogosc
brak mi slow... Po pierwszym "NOT GUILTY" nie mialam juz nawet watpliwosci jakie bedzie kolejne 9 slow, nie dalo sie nawet uslychec calej relacji w radiu, reakcja fanow dawala jednak odpowiedzi... Na zawsze zapadnie mi ta chwila spod sadu w Santa Maria 13.06.2005, dwa dni po moich urodzinach (urodzinowe zyczenie sie spelnilo:-) )
Spodziewalam sie jednak troche innej reakcji Mike'a, jednak nawet nie mozna bylo znalezc usmiechy na jego twarzy. Wsiadl wprost do samochodu i pojechal do domu skad jak dotad nie dal zadnego znaku.
Po werdykcie niezliczona liczba fanow (i niestety tez kilku przeciwnikow...) oczekiwalo przed brama Neverlandu do samego wieczora, az w koncu ochroniarz MJ-a poprosil wszystkich by powrocili do domow, obiecujac ze po kilkudniowym odpoczynku Mike na pewno zrobi impreze dla wszytskich fanow. Niektorzy do tej pory wyczekuja (nawet ludzie z Europy), w sobote bylo tam ponad 50 osob + fani ktorzy pojechali do tego slynnego juz kasyna, gdzie Michael rzekomo zorganizowal impreze... PLOTY!!.
Wracajac jeszcze do dnia werdyktu i oczekiwania pod Neverlandem musze wspomiec o pojawienie sie braci i rodzicow Mike'a. Kazali oni otworzyc brame (ochroniarze musieli zwiekszych nieco uwage, chociaz bylo b. pokojowo) i wyglosili krotka mowe dziekujac wszystkim za wsparcie i modlitwy. Rozdawali autografy, zbierali prezenty dla Mike'a. Ja stalam na samym przodzie, niestety nawet bez malego swistka papieru, robilam wiec tylko fotki, bo z kamera oczywiscie sie nie rozstawalam. Szkoda ze to nie cyfrowa kamera, bo zamiescilabym wszystkie fotki na forum... (skanera tez niestety nie mam)
Teraz po tym wszystkim, jak pewnie wszyscy czekam na jakikolwiek znak ze ztrony Michaela, nie koniecznie oczekuje na kolejny krazek i nagly powrot na scene. Michael dal nam juz tyle ze nie wypada prosic o wiecej, spetnil sie w 100% jako artysta, niech teraz spelni sie jako rodzic i czlowiek w swoim calkowicie prywatnym zyciu. Jedyne czego mu zycze to szczescia, tyle szczescia i milosci ile my wszyscy fani na calej kuli ziemskiej razem wzieci.
Pozdrowienia dla Anetki z ktora mialam mozliwosc wyczekiwania pod sadem na werdykt przez pierwsze 4 dni, szkoda ze nie bylo cie tam 13-go, szczesliwedo dnia.
wiola