rozdz 12 cd.
Po występie moje oczy były tak zapuchnięte, że nie mogłem prowadzić auta ale moi chłopcy zawieźli mnie jakoś do domu. Gdy Kate mnie zobaczyła, zaczęła krzyczeć i płakać. Ledwo można mnie było rozpoznać- tak bardzo byłem pobity.
Mimo tego wszystkiego przez następne dni pracowałem normalnie, ale po tygodniu czułem się już tak źle, że postanowiłem pozwolić zbadać się w szpitalu. Zrobiono mi prześwietlenie i postawiono wstrząsającą diagnozę: miałem pękniętą czaszkę, kości policzkowe były zmiażdżone, a ręka złamana. Lekarz objaśniał mi z poważną miną: "To cud, że nie dostał pan infekcji. Mógłby pan umrzeć!"
Patrzyłem na niego zaskoczony. Bawiłem się moim życiem i tylko dlatego, że nie ufałem wówczas lekarzom i myślałem, że sam dojdę do siebie. Mój lekarz zajął się mną i trzy tygodnie później byłem już na dobrej drodze do poprawy. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie wdam się w żadną bójkę. Gangi są niebezpieczne, nie należy bić się z takimi ludźmi, tylko próbować rozmowy.
rozdz. 13 Nasza pierwsza podróż zagraniczna
Listopad 1972 przyniósł całkiem nieoczekiwane wydarzenie. The Jackson 5 i ja jechaliśmy na europejskie tournee.
Przez ponad miesiąc mieliśmy codziennie próby, żeby nic nie pozostawić przypadkowi. Potem wsiedliśmy do samolotu, który zabrał nas do Europy. Między innymi mieliśmy wystąpić przed Królową Anglii.
Ponieważ miałem już za sobą 10-letnie doświadczenie w kierowaniu zespołem, a i Berry lubił chwytliwe pomysły reklamowe, kazałem wymalować logo "J5" na naszym samolocie. Chłopcom bardzo podobał się ten wielki napis, cieszyliśmy się na spotkanie z naszymi angielskimi fanami, którzy będą nas oczekiwać na Heathrow. Towarzyszyły nam również kamery.
Podczas lotu filmowano prawie wszystko co robiliśmy i mieliśmy tyle radości z innymi zespołami na pokładzie, że mieliśmy uczucie jakbyśmy siedzieli w prywatnej maszynie.
Gdy lądowaliśmy w Londynie powiedziano nam, że na płycie lotniska jest tylu ludzi, że trudno będzie dotrzeć do budynków portu. Rzut oka za okno przekonał nas o tym- tak było: oczekiwał nas tłum ludzi. Przedsięwzięto środki ostrożności i zostaliśmy odwiezieni z lotniska autobusem z ochroną. Chmary reporterów towarzyszyły nam i koczowały pod hotelem. Byliśmy wprawdzie już przyzwyczajeni w Ameryce, że przyciągamy uwagę prasy, ale tak dużego zainteresowania jak w Europie jeszcze nie doświadczyliśmy.
Nasz pierwszy występ miał miejsce przed Królową Elżbietą II i starannie się do niego przygotowaliśmy. Inne zespoły, które z nami przyleciały, otwierały program, a potem wychodzili The Jackson 5 i zmusili publiczność do burzliwych oklasków.
Następny koncert był w Liverpoolu. The Beatles byli już wówczas gwiazdami i nie spodziewaliśmy się że będziemy występować w ich rodzinnym mieście. Gdy The Jackson 5 wyszli na scenę, obserwowałem publiczność. Dziewczyny wrzeszczały i płakały, a stadion pękał w szwach. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi pod jednym dachem.
Wtedy stało się dla mnie jasne, to co później wielokrotnie obserwowałem: The Jackson 5 znajdowali aplauz u ludzi wszystkich ras i w każdym wieku. Oczywiście było wielu młodych ludzi, ale również dużo było starszych osób. Widziałem nawet nobliwe panie, które piszczały tak samo jak młode dziewczyny.
Gdy moi chłopcy po występie szli do garderoby, podszedł do mnie mężczyzna.
- Panie Jackson! Pobiliście dzisiaj rekord- powiedział.
- Jaki rekord?
- Na koncertach Beatlesów było prawie tyle samo ludzi, ale wy mieliście jednak większą publiczność. Pobiliście ich rekord.
Po całym Liverpoolu rozniosła się wiadomość, że pobiliśmy ich rekord w ich rodzinnym mieście. Jednak w USA nikt o tym niestety nie mówił. Byliśmy bardzo dumni, przeszliśmy do historii w innym kraju, a prasa w kraju nie poświęciła naszemu sukcesowi w Europie żadnej uwagi. To jeszcze dzisiaj jest problemem dla moich dzieci.
Z Anglii pojechaliśmy do Paryża, a potem do Amsterdamu. Bardzo podobały mi się liczne kanały. Dopiero niedawno odkryłem również w Niemczech piękne miasto poprzecinane kanałami: Friedrichstadt w Schleswig-Holstein, które zostało założone przez Holendrów. Pojechałem na zaproszenie Martiny Baden i Siegfrieda Herrmanna. Było tak wspaniale, że mam zamiar znowu tam przyjechać z rodziną.
Z Amsterdamu ruszyliśmy, przez Brukselę, do Monachium i Frankfurtu. Wszędzie występowaliśmy. Niemieckie jedzenie było bardzo dobre. Przypominało mi amerykańskie Soulfoof, które bardzo lubili moi synowie. Podobało mi się w Niemczech- mili ludzie, natura, sztuka i budynki.
Europa była dla nas niesamowitym przeżyciem. Zobaczyliśmy wiele miast, przekonaliśmy się jak wielu wiernych fanów tam mamy. Wszędzie, gdzie się pojawiliśmy, znano The Jackson 5.
Suma summarum europejskie tournee było wielkim sukcesem. W każdym mieście dziewczyny mdlały i musiały być wynoszone. Właściwe zaczynałem to rozumieć, kiedy Michael śpiewał swoich cudownym głosem, a jego bracia tworzyli perfekcyjnie harmonijne tło wokalne... The Jackson 5 miało cudowne brzmienie. Dobrze wyglądali i byli świetnie ze sobą zgrani. Mogliśmy osiągnąć tylko sukces.
Gdy dzisiaj w Europie idziemy ulicami, wszędzie jesteśmy rozpoznawani zarówno ja i moja żona jak i moje dzieci. Czasami bywa to uciążliwe być obleganym przez fanów, bo potrzebujemy przecież trochę spokoju. Poza tym człowiek stale narażony jest na grypę albo katar (to jest właściwie powód że Michael nosi maskę na twarzy) W Europie bardzo pilnowałem żeby chłopcy regularnie brali witaminy, żeby nie chorowali. I nikt nie chorował, tylko Michael raz miał temperaturę, ale to przeszło.
Podczas następnych podróży do Europy występowaliśmy też w Hiszpanii- w Madrycie. I w Szwajcarii. W maju 1977 polecieliśmy do Szkocji, żeby zaśpiewać podczas jubileuszu 25-lecia koronacji Królowej Elżbiety II. The Jacksons (do grupy należał już wtedy najmłodszy Randy) wystąpili w Glasgow w King's Hall. Wtedy miałem po raz pierwszy okazję zobaczyć soczystozielone pagórki Szkocji. To jest przepiękny kraj, który chciałbym jeszcze raz odwiedzić.