z tematu "Michael nie żyje [dyskusja]"
daisy pisze:triniti napisał:
Jeszcze kilka programów u Oprah…i ... Murray wyjdzie z tego bez szwanku…Natomiast dlaczego rodzina Jacksonów pomaga obronie Murraya - to już inna, długa historia…
Miałam o tym pisać już po programie Oprah z LMP, ale nie chciałam psuć powszechnego forumowego zadowolenia z treści tej rozmowy. Jestem pewna, że słowa LMP i Katherine zostaną wyciągnięte przez obronę Murraya.
No niestety, wszystkie wypowiedzi rodziny czy "przyjaciol" Michaela, ktore sugeruja, ze byl uzalezniony bardzo wspieraja obrone Murraya i post triniti wyjasnia bardzo dobrze, dlaczego.
Jest to tym bardziej karygodne, ze raport z autopsji nie potwierdza zniszczenia narzadow wewnetrznych.
Generalnie, po mojemu oraz z moich informacji wynika, że był uzależniony od leków. Wbrew jednak opinii niektórych, nie czyni to z niego od razu kosmity, czy psychola, ponieważ problem jest powszechny, dotyka bardzo wielu ludzi. Moja osobista babcia (ś.p) była lekomanką, w sumie nie łykała psychotropów, ale nadużywała niektórych przeciwbólowych. Podobnie mogło być i zapewne było z Michaelem. Nie jest to jednak takie uzależnienie jak od narkotyków czy alkoholu, że zwykle ludzie wypierają się tego i nie widzą problemu. Jestem pewna, że Michael był tego świadomy, tego co się dzieje i postanowił to przerwać w pewnym momencie, zrobić coś z tym, stąd moim zdaniem, jeden z powodów hoax'u.
To, że mógł zaprzeczać w rozmowie z bliskimi lub szerzej - publicznie (jeśli były sytuacje, że pytano go o to) - to wynikało to z jego skrytości, a nie nieświadomości problemu. W sensie - sam chciał się tym zająć, jako swoją (do licha) osobistą sprawą, bez ingerencji osób tzw. trzecich. Lub też nie chciał robić wielkiego halo na cały świat, a jak wiadomo media mają silną tendencję do wyolbrzymiania spraw, więc szybko stałby się oficjalnym narkomanem czy coś w tym stylu.
Tymczasem właśnie taka LMP czy rodzina, która jak się w sumie okazało, zbyt częstego kontaktu jednak z nim nie miała, mogła zinterpretować to (dość sugestywnie) inaczej. Właśnie, jakby miał przeogromny problem i miał się sam, na własne życzenie wykończyć (np. tekst "he knew" wg LMP na myspace).
Kolejny raz też wspomnę swoje zdanie na temat raportu z sekcji zwłok vel. autopsji. Dla mnie to stek ściem i bzdur, plus to co wypisują niektórzy o
licznych nakłuciach, to już totalna groteska. Przeczytałam od deski do deski całe siedemdziesiąt kilka stron, ponieważ było to bardzo interesujące (pomijając już świetną naukę języka angielskiego ze słownictwem medycznym). Po pierwsze - takie rzeczy jak raport z sekcji zwłok nie ma prawa wyciec. Na zdrowy rozum - przecież to już szczyt ingerencji w intymny obszar człowieka, przecież chroniony nawet przez prawo - nie możesz zrobić zdjęcia koledze i rozpowszechnić bez jego zgody, bo "ochrona danych osobowych" (ważna wszędzie), a co mówić analiza organów wewnętrznych, opis ciała, części intymnych, osobistych dolegliwości itd. - POMYŚLCIE. jeśli już taki dokument jest udostępniany, to TYLKO policji i podobnym służbom, potrzebne do śledztwa, licznych innych analiz i interpretacji zdarzeń. A tu o, TMZ nagle, portal plotkarski, stał się szczęśliwym posiadaczem tak ważnego dokumentu, na dodatek palnęli se swoje logo na tym i dali lekturę w sieć. - Proszę Was...
Kolejna rzecz, to treść. I tu właśnie zaczyna się zabawa. Na początku opis "denata", relacje, że był osłabiony i takie tam, ale już czytając raport właściwy, dalej i dalej wynika jasno i klarownie - ktokolwiek przeczytał ze zrozumieniem - że ten opisywany człowiek był właściwie zdrowy, wszystkie narządy funkcjonowały mu prawidłowo. Hm, więc dlaczego umarł? Nawet na to pytanie nie ma tam jasnej odpowiedzi. No i właśnie
raport z autopsji nie potwierdza zniszczenia narzadow wewnetrznych.
Więc o co chodzi?
Przepraszam, ale musiałam o tym napisać kolejny raz.
I jest dla mnie jasne, że Murray wyjdzie z tego bez szwanku, bo nikt nie umarł, a ta cała sprawa to istny cyrk. Motyw przewodni znika gdzieś w tle, tylko rodzina i inni robią show: wychodzą z samochodu, machają do nie swoich fanów, wchodzą do budynku. następnie wychodzą z budynku, machają do nie swoich fanów, przy okazji uśmiechają się skrycie lub jawnie, po czym wsiadają do samochodów i odjeżdżają. a potem piszą na twitter, bo mają już mnóstwo "followers" itd., cieszą się, bo jeszcze półtora roku temu nie mieli po co zakładać twittera, facebook i promować się znów.
***
Michaelka111 pisze:cały hoax (według mnie) ma jeszcze głębszy sens, niż może się niektórym ludziom wydawać.
Sądzę, iż jest zbyt wiele niejasności
mnie zaskakuje ilość rozmaitych powiązań. węzeł gordyjski. powiązania nie tylko artystyczne, choć jest ich całe mnóstwo, ale też życiowe, z życia Michaela, po prostu. trudno to streścić, ale generalnie jak się zna większość faktów/zbiegów okoliczności/dowodów/podpowiedzi itd. to wszystko składa się w całość, jedno z drugiego wynika i staje się coraz bardziej zrozumiałe.
nawet już zaczynam widzieć związek między tą nową płytą a hoaxem. to ma sens. biorąc pod uwagę opinię, popularność tematu, wątpliwości dot. autentyczności... i tak dalej.
i jasne, że nie wiemy wszystkiego. może nawet połowy nie wiemy, z tego co się naprawdę dzieje. trzeba po prostu czekać. :)