Ech,
Seal. Co za człowiek. Potrafi być groźny i sympatyczny. Bardzo świadomy artysta, z wielką klasą. 100% facet, w sensie że potrafi konkretnie się wypowiedzieć; konkretnie kopnąć, a i pogłaskać muzyką i występem scenicznym. Jak intonuje
Killera z kosmicznymi fanfarami albo z podobnym otwierającym efektem z
If I'm Any Closer, to mam w sobie przyjemny niepokój.
Miałem ogromną frajdę z koncertu, który odbył się w Białymstoku (!) w sobotę, w ramach festiwalu będącego przedłużeniem znanego od lat projektu płytowego
Pozytywne Wibracje Stanisława Trzcińskiego. Bez wielkiej presji oczekiwań przez cały koncert po prostu setnie się bawiłem. Zaczął od ostatniej płyty, ale szybko sięgnął po wszystkie przeboje z
I płyty. Zaśpiewał też hity z
IV, 3 numery z
II- gdy zaśpiewał
Dreaming In Metaphors z akompaniamentem akustycznej gitary, byłem wniebowzięty. Były też taneczne numery z
System. Pominął album
Human Being, nie zapomniał za to o coverach z
Soul, co było dla mnie najsłabszym punktem koncertu (choć jego wersja
It's A Man's Man's World powala wokalną siłą).
Ten facet ma fenomenalny głos- zaryzykowałbym, że obecnie nikt ze śpiewających mężczyzn nie może się takim pochwalić. Silny, melodyjny, nieco szorstki. This is it!
Przeplatał ballady utworami tanecznymi. Nie robił tego jednak na zmianę, a z wyczuciem budowanego klimatu. Ze smakiem przearanżował
Bring It On, dając utworowi subtelne elektroniczne akcenty. Jak to jednak u Seala, piosenka nie jest tylko piosenką- on w popie umieszcza własne przemyślenia. W całej jego dyskografii znalazłem tylko kilka banałów- na koncercie jedynie raz, jak Seal zaśpiewał piosenkę o swojej latorośli (
Secret), 7- letniej zresztą, stając się jednym z tych, co z rodzicielstwa czyni płochą, jak zwykle zresztą, inspirację. Wybaczam. Piosenki o dzieciach są plagą wśród muzyków i pozostaje je przemilczeć.
Koncert odbył się na skwerze przed Pałacem Branieckich. Białystok to dość urocze, intymne miasto, bez nadmiaru i ciasnoty przestrzennej. Nie spodziewałem się, że tu dowiem się o śmierci Amy Winehouse. Usłyszeliśmy o tym z Piotrem i Martą ze sceny, 45 minut po fakcie. Bardzo to smutna wiadomość była- mnie naprawdę walnęło. Przez fakt, że rozgrywała się na naszych oczach od lat. Seal zadedykował jej
Kiss From A Rose..
There used to be a greying tower alone on the sea.
You became the light on the dark side of me.
Love remained a drug that's the high and not the pill.
There is so much a man can tell you,
So much he can say.
You remain,
My power, my pleasure, my pain.
Baby, to me you're like a growing addiction that I can't deny
Won't you tell me is that healthy, baby?
Część z Was odczuwa gniew, u części z Was pewnie też pojawia się smutek. Mnie nasuwa się myśl: It's a shame!
Ponoć skomponował coś w hotelu. Jak widać,
Wschodzący Białystok inspiruje.