Miałam nic nie pisać na ten temat. Miałam już w ogóle nie udzielać się na tym forum. Być może jestem w tym momencie "persona non grata". Ale co tam.. To będzie długi post mówię z góry, jak ktoś nie chce to niech nie czyta.
Otóż sprawa nie polega na tym, żeby przyjmować takie postawy jakie tutaj widzę:
-wpadać w szok,
-bagatelizować i rzucać uśmieszki,
-popierać i mówić, że pornografia to nic złego,
-tłumaczyć sobie, że na pewno chodziło o edukację.
Każda z tych postaw może być krzywdząca jeśli chodzi o Michaela.
Spychanie tematu w cień, kiedy został już podjęty publicznie, też nie jest wyjściem. Pozostawia niesmak fakt, że coś się powiedziało, a nagle pojawiają się głosy, żeby najlepiej to zostawić i mówi się: tematu nie ma. I wcale nie chodzi o to, że to prywatna sprawa Michaela. Była Jego prywatną sprawą dopóki nie wyszła na światło dzienne. A skoro wyszła nie da się zaprzeczyć, że wywołuje pewne implikacje w sferze moralnej. I nie jest tez wścibstwem zastanawianie się jakie czyjś autorytet (którym Michael zapewne dla niektórych jest) wyznaje zasady moralne prywatnie, a nie tylko publicznie. Chyba każdy zgodzi się z tym, że autorytet, który publicznie opowiada "piękne rzeczy", a prywatnie zachowuje się zupełnie odwrotnie na miano autorytetu w zasadzie nie zasługuje. Dlatego też mówienie, że to byłoby wścibstwem raczej wygląda na to, że temat jest po prostu dla niektórych niewygodny i nie chcą się nad niczym zastanawiać. Jednak jak widzę niektórzy tej sprawy tak prosto nie traktują, ponieważ wyraźnie zniekształca ona w ich umysłach wizerunek ich idola i (być może) kogoś kto jest dla nich wzorem z wielu dziedzinach.
Zadziwiające jest to, że jak mówi się o zaletach czy o inspiracji, to wszyscy tak chętnie się udzielają i zachwycają, a kiedy zdarza się temat wątpliwy moralnie, to większość wolałaby udawać, że tematu nie ma.
Były tu też głosy, że o tej sprawie mówione było już wiele razy i nie ma sensu podejmować jej znów. Chciałabym zauważyć, że od nieco ponad roku użytkowników na tym forum znacznie przybyło, i są osoby, w tym ja, które o tej akurat kwestii dowiedziały się pierwszy raz właśnie teraz, przy okazji tematu założonego przez invincible girl ( za co ją podziwiam, ma 16 lat, a nie bała się zaryzykować z takim tematem).
Trzeba byłoby jeszcze zaznaczyć, że to, że pornografia uznawana jest za legalną przez jakieś tak "władze", nie oznacza, że dla każdego jest ona pozytywna pod względem etycznym. I tu jest cały szkopuł.
A do tego dochodzi jeszcze fakt, że nie chodzi o jedno czy dwa pisma, ale o cały zbiór przechowywany w wielu miejscach posiadłości, w całym najbliższym otoczeniu Michaela, łóżko, łazienka, itp.
A więc..nie wygląda to tak, żeby chodziło o samą chęć edukacji, z tego co zrozumiałam zbiór ten ma początek w 1991 roku i trwa przez lata..
Ale czy od razu trzeba wpadać w szok? To, że Michael nie jest niewinnym chłopcem, to ktoś już zauważył. Ale ja bym powiedziała, że nie jest TYLKO niewinnym chłopcem. Po części jest, po części nie jest. To było widać po Nim samym. Różnica w zachowaniu na scenie czy w teledyskach a tych wszystkich sytuacjach, w których przywodził na myśl, jak wy to mówicie, anioła. A kompletnym zakłamaniem jest twierdzić lub wyobrażać sobie, że ktoś kto wywoływał podczas koncertów w tysiącach dziewcząt takie a nie inne uczucia, sam nie mógłby czegoś czuć na widok roznegliżowanej kobiety.
Czy można być niewinnym chłopcem i dojrzałym mężczyzną o rozbudzonych instynktach zarazem? Dlaczego nie? Mnie wcale nie dziwi, że można mieć bardzo szeroką świadomość seksualną, a jednocześnie zachować całą niewinność w podejściu do miłości. Tym bardziej w tak skomplikowanej osobowości jaką jest Michael.
A czy fakt pornografii w czyimś życiu świadczy o tym, że tej niewinności w podejściu do miłości na pewno brak? To by chyba była zbyt powierzchowna ocena i zbyt redukująca, nie sądzicie?
Pornografia i to co ona sobą reprezentuje (zubożony obraz seksualności) nie jest szczytem ludzkich marzeń o miłości. A jeśli jest- no to już można mówić tylko o zboczeniu i dewiacji. Dla Michaela na pewno nie była szczytem marzeń. Ale czy to znaczy, że nie mogła pojawić się ona w życiu nawet tak wrażliwej i dobrej osoby jaką jest Michael?
Szczerze mówiąc mi ten fakt tylko dopełnił obrazu Jego zagubienia i niemożności realizacji pewnych pragnień. Owszem, inne możliwości na pewno miał. Nie wątpię, że gdyby chciał, bez trudu znalazłby przypadkowe znajomości, którym mógłby się oddać. Ale czy to jest bardziej etyczne od pornografii? No ok, dziś to normalka, że każdy z każdym, tak? Ale nie dla wszystkich. Nie wydaje mi się, żeby Michael właśnie ze swoją wrażliwością chłopca pozwolił dotykać się przypadkowym kobietom. Jak na Niego to nie byłoby w porządku ani wobec nich, ani wobec siebie samego. Pornografia jest pod tym względem w ogóle nie bezpośrednia i dużo mniej wiążąca moralnie. Wiąże tylko osobę, która z niej korzysta.
anialim pisze:Poza tym - to coś złego?
Nie pisz w ten sposób, ujmując to tylko jednym zdaniem. To wymaga całej serii dopowiedzeń. Pisząc w ten sposób, to tak jakbyś już teraz sugerowała nieletnim: " Jak skończysz 18 lat, to możesz iść sobie kupić coś z pornografii". Na serio tak uważasz? I inni, którzy napisaliście podobnie?
Sugerowanie, że to jest coś normalnego i na pewno dobrego, bo jest dostępne legalnie. Sam fakt dostępności i legalności, nie świadczy jeszcze o ogólnych walorach i niezbędności posiadania. Te młode umysły chłoną jak gąbka. Nie zawsze mają już całościowy ogląd. Dlaczego Michael wyrwał te magazyny z rąk tych dzieci? Czy po prostu dlatego, że były to nieletnie osoby? Że im nie wolno? Ale dlaczego nie wolno? O to właśnie chodzi, że to nie jest w 100% coś dobrego i potrzeba pewnej dojrzałości, żeby mieć świadomość, że pornografia to nie wszystko jeśli chodzi o miłość. Skąd się biorą dewianci? Czy nie stąd, że zbyt wcześnie wchłonęli w siebie obrazy oderwane od szerszego sensu seksualności i miłości?
Pornografia jest czymś złym jeśli chce się na niej i na takim rozumieniu seksualności poprzestawać. Nie próbować spojrzeć szerzej. Mówienie tylko: "to nic złego" wcale nie otwiera innych na to, żeby wzięły pod uwagę to szersze spojrzenie. Wręcz odwrotnie. Zacieśnia ich spojrzenie.
A dlaczego napisałam, że to mogłoby być krzywdzące dla Michaela twierdzenie, że "to nic złego"? Myślicie, że Go usprawiedliwiacie, może nawet naprawdę sami tak sądzicie. Ale to jest bagatelizowanie problemu.
Być może On sam wcale, że powiedziałby, że to nic złego..
To tak jakby powiedzieć, że Jemu to wystarczało. A stąd to już tylko krok do myśli, że to były z Jego strony jakieś zboczone, dewiacyjne odruchy i nie widział nic poza tym. A to, że nie było to u Niego egoistyczne i wypaczone podejście do tematu świadczą chociażby te artykuły, które zbierał na temat przeżywania seksualności kobiety.
Sprawa nie jest taka prosta. To, że pornografia może sprawiać komuś przyjemność nie oznacza jeszcze, że uważa, że pornografia to nic złego. Równie dobrze mógłby chcieć uwolnić się od tej pornografii, a mimo to trzyma go jakoś i owszem, pewnie cały czas w jakiś sposób dostarcza przyjemności. Nie chodzi o to, że na pewno musi odczuwać od razu z jej powodu wstyd lub wyrzuty sumienia, ale chociażby najzwyklejszy żal, że to ma w ogóle miejsce w jego życiu. Czasem może robić to nawet na przekór sobie, specjalnie pogrążając się w czymś czego tak naprawdę nie chce, kiedy w istocie chodzi o coś przeciwnego.
Myślicie, że to niemożliwe w przypadku Michaela? Osoby, która za życia coraz bardziej popadała w różne skrajności, pogrążała się w najrozmaitszych ekscentrycznościach. To, że ktoś jest ekscentrykiem nie wynika tylko z samego charakteru danej osoby. Zazwyczaj ekscentryczność pogłębia się, gdy ktoś jest niezadowolony ze swojego życia. Tak samo jest z popadaniem w skrajności. Michael to nie tylko niewinny anioł, zakochany w dzieciach, kwiatkach i błękicie nieba. Naiwny, nieświadomy, itp. To osoba, która silnie doświadczała rozbieżności pomiędzy pewną wizją, którą miała w wielu dziedzinach życia a rzeczywistością, pomiędzy marzeniami i pragnieniami a rzeczywistością. Do tego posiadając zdolność wnikliwej refleksji nad tym wszystkim, o czym świadczy chociażby Dancing the dream. Rozdarcie pomiędzy tym czego chcielibyśmy a tym co możemy dostać i co mamy wcale nie sprzyja zachowaniu normalności i pozostawaniu wciąż tylko, jakby to ująć, "po niewinnej stronie życia". Dzisiejszy świat tak bardzo stracił na swojej niewinności, np. właśnie w podejściu do miłości, ale nie tylko, że niektórych wrażliwych doprowadza paradoksalnie w końcu nie tylko do sięgania po pornografię, ale i do prób samobójczych, czy nawet udanych samobójstw (jak w wypadku radiowca i tłumacza Tomka Beksińskiego).
Jeśli wymagacie od Michaela nieskazitelności (co poniektórzy), to wyobraźcie sobie, że to i tak jest cud, że ktoś kto przeszedł przez tyle ciężkich i przykrych doświadczeń przez całe swoje życie, pozostał osobą wierną swoim przekonaniom i ideałom, do końca wierząc w ludzi i w miłość. Wcale nie musiało się tak stać, mogło być zupełnie inaczej.
give_in_to_me pisze:Moim zdaniem nie powinniśmy nawet być zbytnio wścibscy jeśli chodzi o to, co ogląda nasz mąż czy żona
Wybacz, bez urazy, wiem, że to Twoje zdanie i szanuję to, ale trochę Ci współczuję takiego podejścia do małżeństwa i miłości. Zakładasz, że tajemnice to coś normalnego, że w związku każda ze stron ma do nich prawo. Prawo może i ma. Ale pisząc, że nie powinniśmy się interesować tym co ogląda nasz mąż czy żona, albo jeszcze dodatkowo co robi w samotności, to tak jakby powiedzieć, że nie powinniśmy się interesować ich potrzebami. A w dodatku jeśli mąż ma faktycznie przed nami jakieś tajemnice w tej kwestii, to chyba z tym związkiem jest coś nie tak, prawda? Nie wiem, może jestem przeżytkiem (biorąc pod uwagę dzisiejsze czasy), ale jak dla mnie dojrzała i prawdziwa miłość, w której obie strony szanują się wzajemnie, taka miłość spełnia kochające się osoby także pod względem seksualnym i nie potrzebuje do tego dodatkowych bodźców zewnętrznych w postaci pornografii i tego wszystkiego co ona może za sobą pociągać. Nawet jeśli założyć, że pornografia przed ich związkiem istniała w ich życiu, to w przypadku dojrzałej miłości powinna zniknąć sama z siebie, ponieważ i tak nigdy nie była niezbędna, tym bardziej teraz w trakcie małżeństwa. A już na pewno nie przeradzać się w jakieś tajemnice. -To trochę tak jakby off temat, wybaczcie-
Wyszedł z tego cały elaborat, za to też przepraszam. Ale jak się czytało takie zdawkowe, rzucone zdania, często z jakimiś uśmieszkami, to aż się prosiło, żeby podejść trochę poważniej. Michael chyba na to zasługuje, zgodzicie się? Nie jestem pewna czy uśmiechałby się tak samo z wami przy tych postach. Może nieproszona, ale po przemyśleniach napisałam to co napisałam. To tyle.
Dziękuję.
Pozdrawiam wszystkich.