Page 1 of 1

Nasze relacje z koncertów Michaela Jacksona

Posted: Thu, 24 Mar 2005, 16:36
by gorzi14
Czy ktoś z was był kiedyś na koncercie Jacksona?? Na przykład w Warszawie lub za granicą?

Re: Koncert

Posted: Thu, 24 Mar 2005, 17:09
by LittleDevil
gorzi14 wrote:Czy ktoś z was był kiedyś na koncercie Jacksona?? Na przykład w Warszawie lub za granicą?
Devilek byl raczej za granica - "Dangerous Tour" we Wiedniu, Monachium "WMCIG" oraz oba koncerty w Madison Square Garden. Nie moge sobie wybaczyc, ze nie udalo mi sie byc w Warszawie, przeze mnie MJsiek bedzie musial przyjezdzac jeszcze raz.... :aniol: :diabel:

Re: Koncert

Posted: Thu, 24 Mar 2005, 19:22
by Xscape
gorzi14 wrote:Czy ktoś z was był kiedyś na koncercie Jacksona?? Na przykład w Warszawie lub za granicą?
Warszawa-Bemowo,jedyne marzenie które tak naprawde mi sie spełniło..to było niesamowite przezycie.. i nigdy go nie zapomne

Posted: Thu, 24 Mar 2005, 21:45
by Mazi
Ad.1
Na koncercie byłem w Wawie, nom niesamowite przezycie ale jednak troche żałuje że miałem wtedy niecałe 12 lat ale jednak byłem za co dziękuje swoim rodzicom .

Ad.2
ja nie mam schowanych po szafkach świerszczyków , po co je kupowac skoro jest internet ;p

Ad3.

Skąd macie pewność , że Jezus tak dokońca była taki "święty":]

Posted: Fri, 25 Mar 2005, 23:14
by Yoda
yy... ja też się chciałem pochwalić byłem na koncercie na Bemowie! :-)

Re: Koncert

Posted: Wed, 30 Mar 2005, 20:14
by one_more_chance
gorzi14 wrote:Czy ktoś z was był kiedyś na koncercie Jacksona?? Na przykład w Warszawie lub za granicą?
Byłam na Bemowie, cudowne, niezapomniane wrażenia... nie da się tego opisac to trzeba przeżyć :-)

Re: Koncert

Posted: Tue, 08 Aug 2006, 16:49
by MJPOWER
gorzi14 wrote:Czy ktoś z was był kiedyś na koncercie Jacksona?? Na przykład w Warszawie lub za granicą?
Dla mnie lato, to okres, w którym co kilka dni są rocznice jakichś koncertów MJ, na których byłem. Jednak dzisiejsza data 8 sierpnia jest szczególna, gdyż tego właśnie dnia w 1992r byłem na swoim pierwszym koncercie Michaela. Było to w Bremen. Wraz ze mną były 3 osoby z Polski. Zelia z Łodzi oraz Basia i Beata z Warszawy. Wszystkie pozdrawiam.
Wcześniej zawsze marzyłem, by zobaczyć Michaela na żywo, więc gdy przyszło co do czego, nie ukrywam, że emocje były spore.
Z różnych przyczyn pod stadion mogłem przyjechać dopiero koło godz. 10.00 rano. Miałem w związku z tym sporo obaw, bo wiedziałem, że wielu ludzi spędziło pod stadionem całą noc by mieć dobre miejsca.
Najpierw wypytałem ochroniarzy, gdzie jest scena, bo sprzed stadionu nie było tego widać. Miało to istotne znaczenie, gdyż pozwoliło wybrać wejście ustawione najbliżej sceny, po przekroczeniu którego trzeba było pokonać najkrótszą drogę.
Na szczęście okazało się, że nocni koczownicy byli tak zmęczeni, że nie mieli specjalnie sił pilnować swoich strategicznych miejsc przy wejściu. Zatem szybko zdobyłem miejsce przy samych taśmach zabezpieczających. Potem zacząłem się pchać do przodu i jak się ochroniarze rzucali, tłumaczyłem że to ci z tyłu mnie pchają. I tak niby pchany zerwałem taśmę odgradzającą tłum na wejściu. Wtedy ludzie zaczęli naprawdę napierać. Zgromadziło się paru ochroniarzy, by siłą tamować wejście ale jakoś im się nie udało i w pewnym momencie kordon został przerwany. Zatem ludzie z naszego wejścia jako pierwsi wkroczyli na stadion. Potem trzeba było przebiec spory kawałek drogi. Myślę, że osiągnąłem wtedy jakieś swoje życiowe wyniki w biegu na tym dystansie. No i jeszcze tylko zająć miejsce na środku przy barierce odgradzającej od sceny. Gdy już to się udało, do koncertu było spokojnie ponad 10 godzin. 10 godzin w potwornym upale. Po jakichś 5-10 minutach od wejścia na stadion, pierwsze osoby mdlały i słabły w tłumie. Widziałem ich łzy, gdy były wynoszone przez ochronę.
Tłum był cały czas schładzany wodą. Nie specjalnie wiele to dawało. Oblanie wiadrem wody dawało poczucie jakiejś wilgoci maksymalnie przez 10 minut. Do tego ścisk był niewyobrażalny. Można było spokojnie podkurczyć nogi i wisieć w powietrzu. Inna sprawa, że stóp też nie było gdzie specjalnie ustawić. Trwała nieustanna i dość chamska walka o miejsce przy barierce. Pamiętam, że było to dla mnie pewnym szokiem, bo wcześniej naoglądałem się programów o tym jak to muzyka Michaela na koncertach jednoczy itd. A tu nic takiego. Na szczęście nie należę do osób, które nadstawiają drugi policzek a mówiąc bardziej obrazowo: nie pozostawiam chamstwa bez odpowiedzi, więc jakoś sobie dałem radę.
Czas dłużył się strasznie ale w końcu pojawił się support w postaci mało komu już znanej chyba dzisiaj Rozali. Wszyscy mogli wysłuchać, że everybodys free feel good, co nie do końca odpowiadało prawdzie po tych wszystkich godzinach na słońcu.
No i w końcu. Spod sceny wyskoczył Michael. Radość zgromadzonego tłumu była ogromna. Po dłuższej chwili stania w bezruchu, rozpoczął koncert. Pierwszy był Jam, potem Wanna be startin’. Po tej piosence wziął granatowy ręcznik, w który się wytarł a następnie rzucił go w tłum. Tak się stało, że złapałem go ja. Ileś tam osób natychmiast chciało mi go wydrzeć ale zręcznie wrzuciłem go pod koszulkę, podniosłem ręce do góry pokazując, że nic nie mam i dali sobie spokój. A ręcznik leży sobie do dzisiaj zalaminowany u mnie na półce i ma nr MJ200 (na ręczniku była mała naszywka podstemplowana numeratorem)
Jak wyglądał sam koncert to każdy może sobie obejrzeć na dvd. To też było pewnym zaskoczeniem na kolejnych koncertach, bo w tych programach, które wcześniej oglądałem, np. chyba w „Dookoła świata z Michaelem Jacksonem” podkreślali, że każdy koncert jest inny. Tymczasem każdy ruch i gest był wyreżyserowany, a kolejne koncerty były niemal dokładnymi kopiami poprzednich.
Z tego konkretnego, utkwiło mi jeszcze w głowie zakończenie. Zelia zorientowała się, że w kombinezonie astronauty nie ma Michaela tylko ktoś inny. Ja tego nie dostrzegłem i dopiero potem w gazetach przeczytałem, że to był kaskader. W każdym razie momentu odlotu nie wspominam miło. Nagły huk powietrza wydobywającego się ze zbiorników pod ciśnieniem, potęgowany przez głośniki i ten kurz, który uniósł się, gdy przelatywał nad głowami były okropne. Przez dłuższą chwilę myślałem, że straciłem słuch. Na szczęście te obawy nie potwierdziły się a na kolejnym koncercie odpowiednio szybciej zatkałem uszy, by nie doświadczać tego znowu.
No i to w zasadzie tyle. Po koncercie byłem wykończony ale szczęśliwy. I mimo wszelkich niewygód gotowy by przeżyć to ponownie.
Jeżeli chodzi o ludzi, którzy jeżdżą na koncerty, czy generalnie za Michaelem, wszyscy się lepiej lub gorzej znają. Pod sceną też, zwłaszcza na trasie HIStory dosyć swojska atmosfera. Zmieniały się miasta, kraje ale ludzie przy barierkach ci sami. Obsługa techniczna witała się z nami, no bo jak się co kilka dni stało tyle godzin pod sceną, to nie brakowało okazji, by zamienić z nimi kilka zdań. Te znajomości były ważne, bo zawsze można było z nich coś wyciągnąć na temat planów Michaela. Praktycznie po jakimś czasie dawali nam już bilety darmowe, co miało swoje znaczenie.
Myślę, że gdy dojdzie do kolejnej trasy, nie będzie już takiego szału, jak można oglądać w różnych programach i w zasadzie ucieszę się jeżeli tak będzie. Tymczasem najważniejsze, żeby do jakiejś trasy doszło.

Posted: Wed, 09 Aug 2006, 19:12
by cicha
Nacia_jacko wrote:Niestety nie miałam w swoim domu programu na którym była transmisja z konceru MJ w WA-WIE.
Powtorze sie za MJJ'em tylko troche inaczej ;-)

Ile osób musi napisać, że koncert z Bemowa nie był w TV (Polsat ) emitowany, żeby wszyscy w to uwierzyli?
MJJ wrote:W dniu koncertu w Warszawie TVP nie nadawała ani żadnego koncertu ani nic innego związanego z Michaelem (poza ewentualnymi wzmiankami w Wiadomościach i tego typu programach).
Natomiast dokładnie w dniu koncertu i prawie dokładnie o tej samej porze Polsat nadawał film MOONWALKER.

Posted: Sun, 13 Aug 2006, 10:33
by Yana
Ja miałam szczęście być na koncercie na Bemowie. Za nic nie mogłam przepuścić takiej okazji. Do dziś pamięam tamtą niesamowitą atmosferę, jaka tam panowała.

Posted: Sun, 13 Aug 2006, 17:00
by wojtek_p-ce
Jeśli mówimy o koncercie na Bemowie, to coś mi się obiło o uszy, że scena z Michaelem była bardzo wysoko.

Posted: Mon, 30 Apr 2007, 1:25
by MJfanTASTIC
MJPOWER jak masz więcej takich historyjek z koncertów, przed lub po koncertach (bo masz:) to napisz plooooosie japrosic japrosic Super się czyta te Twoje zapiski :cool: Prawie jakby się tam było :mj:
Właśnie jak oglądałam koncert z Bukaresztu i MJ rzucił w tłum swój ręcznik, to zastanawiałam się czy ten kto go złapał, mógł wyjść w jednym kawałku z tej walki... czyli jednak dało się przeżyć ;-) Gratuluję sprytu i ręcznika oczywiście :D ehh fan potrafi :hahaha: A w ogóle to na każdym koncercie tak było, że MJ rzucał ręcznikami??

I reszta wybrańców losu, którzy byli na jakimś koncercie - napiszcie coś więcej jak będziecie mieli chwilunie japrosic Jaka była atmosfera?? Czy sikaliście w majtki ze szczęścia itd ;-) Bo ja niestety nie należe do grona fuksiarzy, którzy widzieli i słyszeli MJ'a na żywo :surrender: i cholernie Wam zazdroszczę!

Posted: Tue, 08 Jan 2008, 22:56
by Canario
Ja bylem na koncercie na Bemowie,pamietam jak wyszedlem z dworca centralnego w wawie i patrze ,a przed jakims budynkiem (póżniej zobaczyłem że to hotel mariot) jest spora ilosc ludzi i cos tam wykrzykuje. Co prawda miałem od razu jechać na Bemowo ale z ciekawości podszedłem tam i sie okazało że ci ludzie stoja pod hotelem i czekaja na Michaela Jacksona. No to oczywiscie pomyslalem ze jak oni czekaja, to poczekam i ja :).
Po godzinie zobaczylem wychodzacego Michaela ( w czasie tego oczekiwania z tylu przejezdzal bus z paroma skinami skandujac haslo "bialy murzyn")Michael wydal mi sie troche nieśmialy i niepewny , przeszedl kolo barierek wzdluż wiwatujacych fanów i pokiwal pare razy reką.
Jedno co zapamietalem to jego twarz absolutnie bez zmarszczek-skóra jak u niemowlaka. Póżniej Michael wsiadl do auta i pojechal w asyscie policjantow na lotnisko bemowo.
Najciekawsze bylo wlaśnie to co sie stalo potem , ten caly tlum co stał pod hotelem zaczol gdzieś nagle biec (pomyslalem sobie ze jak oni biegna ,pobiegne i ja:-) na szczęście ten tlum biegl w upragnionym przez mnie kierunku , czyli na autobus miejski kursujacy na bemowo. Ile ludzi wsiadlo do tych autobusow opisywal nie bede ale czulem sie jak sardynka w puszce.
Ciekawe wydarzenie z autobusu..Stoi 2 facetów i i coś tam sobie gaworzą. Na początku myślałem że to cudzoziemcy, ale po pewnym czasie doszedłem do wniosku że to ślązacy ;-) pod wpływem co najmiej 2 sześciopaków.I jeden mówi niby do drugiego ,ale tak naprawde zwraca się do wszystkich: My nie przyjechali na Michaela,My na DJ Bobo i powtarza to pare razy w kólko.Musieli być zawiedzeni,bo na DJ Bobo się troszke spóżnili.

Sam koncert byl ok,chociaz pozniej żałowałem ze stałem pod tym hotelem i nie udalo mi sie podejsc blizej pod scene.Nigdy wczesniej ani pozniej nie bylem wśród takich mass ludzi.
invincible_girl ;) wrote:Chyba żartujesz? :-/
Niestety nie.Tak było.
A co do "Szczęścia" to nie pomoge Ci. Nie jestem na tym etapie rozwoju aby o takich sprawach pisać. I chyba nigdy nie będe.

Posted: Fri, 06 Nov 2009, 1:29
by madzia06
eh dzieki wszystkim za wspaniałe,zapierające dech w piersiach wspomnienia..

jedno czego jestem pewna- CHOLERNIE Wam tego wszystkiego zazdroszcze,nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo,strasznie żałuję ze tak pozno sie urodziłam i byłam za mała aby w takim przedsięwzięciu uczestniczyc:|

czytajac to wszystko dosłownie cos mi sie dzieje w srodku i serce mi wali heh ;-)

co do
MJPOWER wrote:Po jakichś 5-10 minutach od wejścia na stadion, pierwsze osoby mdlały i słabły w tłumie. Widziałem ich łzy, gdy były wynoszone przez ochronę.
-nie wiem czy bym kiedykolwiek sobie wybaczyła jakby mnie tak wynosili,niestety pewnie by tak bylo bo w kosciele zemdlalam juz 3 razy ze mnei wynosili,tylko dlatego,ze bylo bardzo duszno,wiec jakby doszly emocje,tysiace ludzi wokoł to chyba bylabym jedna z tych osób:(
MJPOWER wrote:Potem zacząłem się pchać do przodu i jak się ochroniarze rzucali, tłumaczyłem że to ci z tyłu mnie pchają.
hahaha,ja rowniez zawsze sie tak tlumacze-to bdb argument:)

no i ręcznik- eh tak samo jestem w stanie tylko powiedziec,ze zazdroszcze Ci tego,ze miałes na tyle szczescia i masz go w domu.ja bym sobie go chyba wtedy włozyla do majtek,zeby mi go nikt nie wytargał... heh

Posted: Mon, 11 Jan 2010, 8:28
by invincible_girl ;)
Canario wrote:z tylu przejezdzal bus z paroma skinami skandujac haslo "bialy murzyn"
Chyba żartujesz? :-/
:-/ :-/ :-/ :-/ :-/ :-/
Co za ludzie...

Wracając do tematu- mam ogromną prośbę, by ktoś (ktokolwiek, jeżeli masz ochotę- to proszę ;)), spróbował opisać szczęście, jakie się przeżywa podczas koncertu Michaela. Trochę dziwnie to brzmi, ale potrzebuję opisać szczęście, a na temat wybrałam MJa... I bardzo by mi to pomogło ;-)